czwartek, 9 lipca 2015

O sile pobudzania dobra.

Ktoś kiedyś powiedział: "Aprobata to bodziec dla światłych umysłów." Wszyscy mamy więc dostęp do tej olbrzymiej siły - możliwości
pobudzania innych za pomocą pochwały. Komplement nic przecież nie kosztuje, a mimo to są wśród nas tacy, którzy zrobiliby cokolwiek lub wszystko, żeby tylko ich pochwalić. Przodujący psycholog amerykański, William James, mówi: "Najgłębszym pragnieniem natury ludzkiej jest chęć bycia docenianym."
Oto, co Dale Carnegie mówi o pragnieniu pochwał: "Niewielu jest ludzi, którzy szczerze potrafią nasycić ten głód serca i dzięki temu »mieć w ręce innych«. Gdy taki człowiek umrze, nawet właścicielowi zakładu pogrzebowego jest przykro."
Gandhi inspirował miliony ludzi do łamania przestarzałych "norm" i dokonywania bohaterskich czynów. Louis Fischer, jeden z najwierniejszych biografów Gandhiego, tak mówi o sposobie inspirowania ludzi, stosowanym przez geniusza Hindusów: "Gandhi nie szukał złych cech w ludziach. Często zmieniał on ludzi, uważając ich nie za tych, którymi są, lecz za tych, którymi chcieliby być oraz traktował ich tak, jakby dobro istniejące w nich było nimi samymi".
Większość z nas miała we wczesnych latach życia szczęście posiadania kogoś - nauczyciela, dziadka czy przyjaciela, kto się nami bardziej interesował, puszczał płazem niemądre błędy, a wyciągał na światło dzienne te ważne aspekty nas samych, których inni nie próbowali nawet szukać. Jeśli w ten sposób będziesz postępował w stosunku do innych ludzi, staniesz się ich dożywotnim wierzycielem i będą cię oni pamiętać jeszcze długo po twoim odejściu.
Kiedy Annę Morrow i Charles Lindbergh spotkali się, on był już narodowym bohaterem. Charles otrzymał nagrodę 40 000 dolarów za pokonanie Atlantyku. Latał od miasta do miasta, lansując lotnictwo. Ojciec Annę był ambasadorem w Meksyku. Podczas wizyty Lindbergha w tym państwie rozkwitła między nimi miłość, która miała połączyć tę parę na 47 lat. Annę była nieśmiała, lecz pomimo tego że była żoną człowieka będącego zawsze w świetle reflektorów, została jedną z najpopularniejszych pisarek Ameryki.
Opisując swoje małżeństwo, mówi o tym, w jaki sposób osiągnęła sukces. Jej mąż wierzył w nią w niewiarygodnym stopniu:
"Być bardzo zakochaną, znaczy posiadać siłę do osiągnięcia wolności ... W idealnym układzie oboje małżonkowie dają sobie nawzajem wolność do poznania nowych i różnych światów. Nie byłam wyjątkiem od tej reguły. Odkrycie, że jestem kochaną było niewiarygodne i całkiem zmieniło mój świat, moje odczucia o życiu i o mnie samej. Otrzymałam pewność, siłę i prawie nowy charakter. Mężczyzna, którego miałam poślubić, wierzył we mnie i w to, co robię, aż w końcu i ja uwierzyłam, że potrafię zrobić więcej niż przedtem sądziłam".
Pozwólcie, że zilustruję silę afirmacji, odnosząc się do zdarzenia, które przytrafiło się mojemu przyjacielowi Bruce'owi Larsenowi. Oto jego własny opis tej sprawy:
"Pewnego dnia wcześnie rano musiałem zdążyć na połączenie lotnicze zNewark w stanie New.Jersey do Syracuse w stanie Nowy Jork. Poprzedniej nocy wróciłem późno z pewnej konferencji, a teraz śpieszyłem się na następną.
Byłem zmęczony. Nie zaplanowałem sobie dobrze rozkładu zajęć i okazało się, że byłem zupełnie nieprzygotowany do wypełnienia napiętego programu moich przyszłych działań. Wstałem wcześnie, w pośpiechu zjadłem śniadanie i ruszyłem na lotnisko z poczuciem, którego nie można było nazwać pozytywnym. Było mi żal samego siebie.
Siedząc w samolocie, z notatnikiem na kolanach, modliłem się: »O Boże, pomóż mi. Spraw, bym mógł napisać coś, co przyda się twemu ludowi w Syracuse«.
Nic mi jednak nie przychodziło do głowy. Zanotowałem coś niecoś wyrywkowo i czułem się podle, z minuty na minutę coraz bardziej winny. Taką sytuację można by porównać do swego rodzaju pomieszania zmysłów. Zaprzecza to wszystkiemu, co wiemy o Bogu i o jego zdolności wybawiania ludzi z opresji. Mniej więcej w połowie tego krótkiego lotu pojawiła się stewardessa, roznosząc kawę. Pasażerami w tym rejsie byli sami mężczyźni, ponieważ kobiety mają zbyt dużo rozsądku, żeby wybierać się w podróż samolotem o tej porze dnia. Stewardessa, zbliżając się powoli do mnie, nagle wykrzyknęła: Hej, ktoś tutaj używa wody po goleniu »English Leather«. Nie potrafię oprzeć się mężczyźnie używającemu tej wody. Kto to jest?
Szybko podniosłem rękę i powiedziałem, że to ja.
Stewardessa natychmiast do mnie podeszła i powąchała mój policzek, a ja rozkoszowałem się tą uwagą i wyrazem uznania w oczach innych pasażerów.
Przez resztę lotu, gdy tylko stewardessa przechodziła obok mnie, żartowaliśmy wesoło. Ona coś komentowała, a ja odpowiadałem z humorem. Dwadzieścia minut później, kiedy samolot podchodził do lądowania, zdałem sobie sprawę z tego, że moje »szaleństwo« minęło. Pomimo faktu, że nic mi się nie udawało - rozplanowanie dnia, przygotowanie do konferencji, moja własna postawa - wszystko nagle się zmieniło. Ponownie wiedziałem, że kocham Boga, i że On mnie kocha, pomimo moich niepowodzeń.
Co więcej, czułem, że kocham siebie i ludzi wokoło, i tych, którzy czekali na mnie w Syracuse. Byłem jak ów szaleniec z Gerazim po tym, jak Jezus położył na nim swoje dłonie: odziany, przy zdrowych zmysłach
i siedzący u stóp Jezusa. Spojrzałem na notatnik i ujrzałem stronę pełną myśli, które będą użyteczne podczas tego weekendu.
»Boże - zadumałem się - jak to się stało ?«
Wtedy właśnie doszedłem do wniosku, że ktoś wszedł w moje życie i przekręcił klucz. Był to całkiem malutki kluczyk, przekręcony przez zupełnie nieoczekiwaną osobę. Lecz ten prosty akt afirmacji, ta nieoczekiwana i niezasłużona uwaga ze strony innych, przywróciły mi jasność umysłu ".
Sztuka afirmacji to cudowny klucz. Pablo Casalas powiedział: "Dopóki ktoś potrafi podziwiać i kochać, pozostaje na zawsze młodym". Wobec tego drugą wskazówką do pogłębiania intymności będzie:
Bądź hojny w pochwałach

"Odkryliśmy znakomite czteroliterowe słowo dla psychoterapii: mowa ".
Penni i Richard Crenna

Fragment książki Alan Loy McGinnis „Sztuka Przyjażni”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

WROTYCZ na kleszcze i inne robaki. Właściwości i zastosowanie wrotyczu ...