niedziela, 3 kwietnia 2016

Złote mleko i fenomenalna Pasta z kurkumy – idealne naturalne remedium na infekcje

złote mleko i pasta z kurkumy
Współcześni naukowcy są zdumieni niezwykłymi właściwościami zdrowotnymi kurkumy. Im dłużej ją badają, tym więcej odkryć dokonują. Udowodniono już, że kurkuma ma właściwości m.in. przeciwzapalne, antyoksydacyjne, przeciwnowotworowe, żółciopędne, oczyszczające czy tonizujące. To tylko początek jej zdumiewającego działania na ludzki organizm. Nic więc dziwnego, że ta znana ludzkości od tysięcy lat przyprawa stała się ostatnio składnikiem ponad 600 opatentowanych preparatów!
Zastanawia mnie jednak fakt, że o wszystkich tych współczesnych odkryciach doskonale wiedzieli lekarze ajurwedy już kilka tysięcy lat temu. Nasze nowoczesne „szkiełko i oko” nadal wydaje się być dosyć maleńkie w porównaniu z wiedzą, jaką posiadały starożytne cywilizacje. Nadal przecież nie wiemy, w jaki sposób powstały piramidy w Egipcie. :) A wiedza zawarta w Ajurwedzie czy Medycynie Chińskiej jest doprawdy zdumiewająca. Starożytni lekarze mieli  przeogromną wiedzę na temat natury oraz sposobów, w jaki nas leczy. Oczywiście, że ludzie nie byli nieśmiertelni. Owszem, chorowali i umierali. Jeśli jednak pomyślę o trudach życia, jakich doświadczali nasi przodkowie, to mam wrażenie, że w porównaniu z nami byli niemal „pancerni”. :)  My dzisiaj żyjemy wprawdzie dłużej, ale jesteśmy zdumiewająco delikatni. Ubrani w super nowoczesne, ciepłe ubrania i buty, przebywający w ogrzanych pomieszczeniach, poruszający się samochodami, z łatwością zdobywający pożywienie cierpimy na… brak odporności. Wystarczy, że zawieje, a wszyscy chorują.  Wystarczy rozejrzeć się wokół…
Jakiś czas temu poruszyła mnie historia wyprawy Hannibala, który w 219 roku p.n.e. na czele 60-tysięcznej armii wyruszył przez Pireneje, południową Galię, Alpy, aby wkroczyć do północnej Italii. Początkowo wyprawa miała wieść przez tereny zdecydowanie łagodniejsze i łatwiejsze do pokonania. Wyprawa w góry wcale nie była planowana i nikt się na nią nie przygotował. Już podczas trwania podróży 26- letni wówczas Hannibal podjął nagłą decyzję o zmianie trasy, aby zaskoczyć przeciwnika. Żołnierze byli przygotowani na łagodny klimat panujący wokół Morza Śródziemnego. Tymczasem w swoich letnich strojach znaleźli się w górach, na wysokości 2947 m n.p.m.! Tak to mniej więcej wyglądało:
wyprawa Hannibala
wyprawa Hannibala
Oczywiście zabójcza wręcz droga, którą wybrał Hannibal, aby zaskoczyć Rzymian kosztowała życie część jego armii i prawie wszystkie słonie bojowe, które w wyprawie brały udział (porównywalne do współczesnych czołgów). Mróz, lód, urwiska, górskie przełęcze – nikt nie był na to przygotowany. Jednak żołnierze, którzy pokonali tę morderczą trasę stanęli do waliki i stoczyli zwycięski bój. Zdumiewające!
W momencie, gdy się o tym dowiedziałam, zastanowiłam się nad kondycją współczesnego człowieka. Jesteśmy wyposażeni w nowoczesne leki, super tkaniny, obuwie i wszelkie gadżety. A co z naszą odpornością? Przecież żołnierze Hannibala to był ten sam gatunek człowieka, co my! Ludzie żyjący 200 lat p.n.e. nie mieli tych wszystkich nowoczesnych wynalazków, a warunki ich życia były naprawdę trudne. Żołnierze Hannibala byli wyposażeni jedynie, a może aż, w silny układ odpornościowy i w naturę. Czy wyobrażasz sobie siebie w takim stroju (jak na zdjęciu), biorącą udział w trwającej wiele miesięcy wyprawie przez wysokie góry? Hmmm…. :)
Film dokumentalny o wyprawie Hannibala obejrzałam wiele lat temu, gdy jeszcze bezgranicznie wierzyłam w antybiotyki oraz wszelkie nowoczesne leki. To historia dała mi BARDZO dużo do myślenia i nauczyła mnie pokory. Wielu ludziom wydaje się nadal, ze natura to „zabobony”. :) Jest jednak wręcz przeciwnie – to mądrość i siła tak ogromna, że nie jesteśmy w stanie w ogóle jej pojąć!

Wracając to tematu…

Dzisiaj w laboratoriach naukowych jesteśmy w stanie potwierdzić, że lekarze Ajurwedy oraz Medycyny Chińskiej mieli rację, a ich wiedza o świecie była zadziwiająco duża i głęboka. Współczesny człowiek budzi się dzisiaj powoli ze snu ignorancji. :)
Dla mnie takim świetnym przykładem jest postawienie obok siebie dwóch „gorących kubków”. Jeden to mikstura z apteki, pełna chemii, do której wlewamy gorąca wodę i pijemy, aby „pozbyć się” przeziębienia, grypy, kataru itd. Miałam coś takiego w ustach tylko jeden raz, kiedy jeszcze nie znałam naturalnych metod leczenia. A może bardziej dosłownie – ignorowałam je i im nie wierzyłam. Byłam przekonana, że nowoczesny antybiotyk, tabletka czy mikstura z apteki zadziała lepiej i szybciej niż naturalne lekarstwo. Kiedy wzięłam do ust łyk tej chemicznej mikstury wiedziałam, po prostu całą sobą wiedziałam, że to nie może mnie uleczyć. Wiedział to mój instynkt, moja intuicja i mój wewnętrzny głos zdrowego rozsądku, który posiada każdy człowiek, ale zwykle go nie słucha. Ja posłuchałam go wtedy, miksturę wylałam do zlewu, a przez kolejne lata dokonywałam fenomenalnych odkryć, które sprawiały, że od 10 lat ani razu nie wzięłam do ust antybiotyków. A przypomnę, że wcześniej, przez całe moje życie, ze względu na przerost migdałków przyjmowałam antybiotyki co najmniej kilka razy w roku. Od dziecka.
„Gorący kubek” z apteki zawiera w sobie składniki, które poprawiają samopoczucie, ale czy leczy? Warto poczytać też listę skutków ubocznych…
Po przeciwnej stronie dla chemicznej mikstury możemy postawić prawdziwe cudo, jakie ajurweda zna od tysięcy lat, a więc Złote Mleko (słynny Golden Milk). W tej chwili istnieje cała masa odmian i wariacji na jego temat, ale ja chciałam dzisiaj powrócić do podstaw, do korzeni, a więc do receptury, którą przywiózł ze sobą z Indii Yogi Bajan – wybitny nauczyciel jogi i jogicznego, zdrowego stylu życia.

Cud kurkumy

Kurkuma była znana przez joginów i lekarzy ajurwedy od czasów starożytnych, którzy cenili ją ze względu na wyjątkowe właściwości lecznicze. Kurkuma jest korzeniem, który jest bliskim krewnym również cudownego imbiru.
Przez długie lata ludzie zachodu używali kurkumy jako barwnika do potraw. Kiedy jeszcze żyłam w mrocznych czasach mojej własnej ignorancji i niewiedzy :), często słyszałam, że kurkuma jest tylko i wyłącznie barwnikiem… Ostatnie lata wnikliwych badań dowiodły, że kurkuma jest absolutnym fenomenem medycznym. Zawiera w sobie unikalny składnik zwany kumaryną, która posiada właściwości antynowotworowe i przeciwzapalne. Genialnie oczyszcza wątrobę i nerki, a jak wiadomo bez sprawnie funkcjonujących tych organów trudno jest w ogóle mówić i zdrowiu i dobrym samopoczuciu. Kurkuma przyjmowana w odpowiedni sposób leczy zapalenia stawów i generalnie je wzmacnia. Być może właśnie dlatego stuletni jogin stojący na głowie, czy robiący niesamowite pozy, nie był i nadal nie jest kimś szczególnie zadziwiającym. Złote mleko, które zawiera kurkumę, od starożytności było napojem joginów.
Kurkuma ma również właściwości regulujące poziom cholesterolu, pomagające usuwać toksyny z organizmu, usuwającące z niego śluz i uzdrawiające. Wspomaga również prawidłowe funkcjonowanie układu pokarmowego.
Ze względu na wyjątkowe właściwości kurkumy dodaję ją do niemal wszystkich potraw. W niewielkich ilościach ma smak neutralny, w większych staje się gorzkawa i cierpka. Niweluje to gotowanie i podgrzewanie jej. Niektórym osobom jednak ten cierpkawo-gorzkawy smak przeszkadza. Pewna przemiła zresztą pani napisała do mnie kiedyś, ze kurkuma w moim przepisie dodana do zupy ze szparagów uczyniła ją gorzką i niesmaczną. Cóż, każdy z nas musi wyczuć sam dla siebie, jaka ilość kurkumy oraz innych przypraw dodana do potrawy jest odpowiednia dla osobistych preferencji. Przecież sprawa smaku jest kwestią absolutnie indywidualną. Ja uważam, że każdy smak jest potrzebny. Nie uważam, że jak coś jest cierpkawe czy goryczkowate, to od razu musi być niesmaczne. Jest to jedynie kwestia odpowiednich proporcji, nawyków i przyzwyczajenia. Pani ta napisała w swoim liście, że do zupy ze szparagów NIE MOŻNA dodawać kurkumy. I tego już nie rozumiem. Jak to nie można? A kto mi zabroni? :) Każda z nas jest królową w swojej kuchni i zarządza w niej tak, jak ma ochotę. W swojej własnej kuchni każda z nas robi dokładnie to, co chce. Ja ze swojej strony mogę jedynie coś zasugerować, podpowiedzieć, zainspirować, podzielić się przepisem, ale przecież każdy sam dokonuje swoich indywidualnych wyborów. :) W klasycznej zupie ze szparagów nie dodaje się kurkumy, ale czy ja muszę gotować klasycznie? Co by było, gdybyśmy wszyscy gotowali klasycznie, nie eksperymentowali, nie szukali, nie otwierali się nieustannie. Nawet nie chce sobie tego wyobrażać. :) Bigos, mielone i ziemniaki. :)
Kuchnia i gotowanie jest niezwykle żywym, pełnym kreatywności obszarem, a ludzkość nigdy jeszcze nie miała w tym temacie takiej wolności jak teraz. Bawmy się więc, szukajmy, próbujmy, popełniajmy błędy i bądźmy stale w podróży życia. Doświadczajmy! :)
Ze względu na goryczkowaty i cierpkawy smak kurkumy jej ilość dozuję i podaję często, ale w umiarkowanych dawkach. Zależy mi na tym, aby poprzez pożywienie wzmacniać i leczyć moją rodzinę! :)
Kurkumę możemy używać na wiele różnych sposobów. Można już kupić kurkumę świeżą, w korzeniu. Można dodawać ją suszoną, nawet do koktajli. Niektórzy twierdzą, że aby uwolniła swoje zdrowotne właściwości powinno się do niej dodawać odrobinę czarnego pieprzu. Yogi Bhajan nauczał jednak, że aby kurkuma optymalnie uwolniła swoje właściwości zdrowotne, najlepiej jest poddać ją procesowi gotowania z wodą, przez co najmniej 8 minut. W posiłku (potrawie, napoju) należy ją również połączyć z tłuszczem roślinnym lub masłem klarowanym. Tak więc idealne jest gotowanie kurkumy w zupie, zwłaszcza, jeśli znajduje się w niej masło klarowane. Kurkumę dodaję również do gotowania ryżu czy mojego kitchady (kiczery). Ajurwedyjski mistrz zalecał jednak przygotowanie specjalnej Pasty z kurkumy.

Pasta z kurkumy – sekret mistrza Ajurwedy

Jak już wcześniej pisałam kurkuma sama w sobie jest absolutnie bezcennym lekiem. Aby jeszcze pełniej mogła uwolnić wszystkie swoje prozdrowotne właściwości, zaleca się gotowanie jej w wodzie przez co najmniej 8 minut. Idealnym rozwiązaniem jest więc przygotowanie Pasty z kurkumy, której większą ilość możemy przechowywać w lodówce, przez 2 do góra 3 tygodni. Po 21 dniach pasta staje się niezdatna do użytku. Można to poznać po lekko metalicznym zapachu.
Pastę z kurkumy przechowujemy w szklanym pojemniku – plastikowy się do tego nie nadaje.

Składniki:

2- 3 łyżki kurkumy w proszku
1 szklanka wody

Wykonanie:

Wodę doprowadź do wrzenia i dodaj kurkumę. Gotuj mieszając, aż powstanie gęsta pasta. Wrzenie (gotowanie się) musi trwać co najmniej 8 minut. W razie potrzeby, jeśli pasta stanie się zbyt gęsta, dodaj więcej wody, a jeśli jest zbyt rzadka dodaj więcej kurkumy. Oczywiście musisz bacznie uważać, aby masa nie przypaliła się!
Gotowa pasta powinna być gęsta, ale nie za bardzo. Wyczuj konsystencję, aby z łatwością nadawała się do użycia. Gotową pastę przełóż do szklanego pojemnika i przechowuj w lodówce.
Pastę z kurkumy możesz dodawać do Złotego Mleka, ale również do wszelkich innych dań, jak również koktajli!
Oto kilka zdrowotnych możliwości wykorzystania pasty z kurkumy:

Ból gardła, szczególnie śluz / flegma, która utknęła w gardle:

Weź około ½ łyżeczki gęstej pasty z kurkumy i zrób z niej małą kulkę. To będzie Twoja naturalna tabletka :) Umieść ją w tylnej części gardła i połknij, popijając szklanką ciepłej wody. Jeśli pasta jest zbyt rzadka, aby zrobić z niej kulkę, po prostu nabierz ją łyżką i popij ciepłą wodą :)
Można to powtórzyć kilka razy dziennie, a przy ostrych infekcjach nawet kilkakrotnie co godzinę, później już rzadziej.

Problemy ze stawami, bóle, skrzypienie, sztywność stawów:

Pij co najmniej 1 szklankę Złotego Mleka codziennie przez 40 dni.

Problemy z trawieniem:

Kurkuma ma naturalne działanie przeciwgrzybiczne (idealna np. do zwalczania grzybów Candidia!). Yogi Bhajan zalecał spożywanie naturalnego jogurtu (może być również dobry kefir) z kawałkiem banana i 1 łyżeczką pasy z kurkumy.
Tak wygląda przygotowanie Pasty z kurkumy:
 pasta z kurkumy agnieszka maciąg

Złote Mleko

Działa anty-nowotworowo, wzmacniająco, przeciwzapalnie i przeciwdepresyjnie. Z dodatkiem korzenia imbiru ma działanie rozgrzewające i jest genialne na wszelkie przeziębienia czy wychłodzenie organizmu. Złote mleko jest idealne nie tylko na infekcje, ale również działa wspomagająco na wzmocnienie organizmu, poprawę samopoczucia oraz… nastroju!

Składniki:

1 łyżeczka pasty z kurkumy (możesz również użyć kurkumy w proszku)
1 szklanka mleka
1 łyżka oleju migdałowego lub ghee (masło klarowane)
miód do smaku
dodatkowo ½ szklanki wody, jeśli nie masz Pasty z kurkumy i używasz proszku

Wykonanie:

Do przyrządzenia Złotego Mleka oryginalnie używało się niepasteryzowanego mleka krowiego. Mleko, które obecnie kupujemy w sklepach nie ma już niestety tak dobrych właściwości. Dlatego obecnie zastępuję je mlekiem roślinnym (np. migdałowe, konopne, owsiane, sojowe). Wybieram mleko niesłodzone, z możliwie jak najmniejszą ilością dodatków chemicznych. Aby wiedzieć, co naprawdę się w naszym mleku roślinnym znajduje, oczywiście najlepiej jest zrobić je samemu w domu.
Tłuszcz – boimy się go, ale ajurweda zaleca spożywanie dobrych tłuszczów, które są absolutnie niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania ludzkiego organizmu. Odpowiednia ich ilość wpływa nie tylko na nasze zdrowie, ale również wygląd skóry, włosów i paznokci, dobre funkcjonowanie układu hormonalnego, a także na nasze nastroje, emocje, i ogólną odporność psychofizyczną. Warto również pamiętać, że tłuszcze zwierzęce działają dokładnie odwrotnie – szkodzą.
Do Złotego Mleka oryginalnie zaleca się używanie oleju migdałowego lub ghee (masło klarowane), ale można użyć również niewielką ilości oleju sezamowego, kokosowego, konopnego, z ostropestu lub z wiesiołka. Tych olejów nie dodajemy do wrzątku, ale do przestudzonych naparów!
Miód – najlepiej jest wybrać jasny miód np. lipowy, akacjowy, wielokwiatowy. Dodajemy go dopiero wtedy, gdy mleko przestygnie! Miód można zastąpić dobrym syropem z agawy lub naturalną stewią (niestety coraz trudniej o nią), ale NIE słodzimy go cukrem.
Jeśli nie masz Pasty z kurkumy i używasz mielonej kurkumy, to najpierw w małym rondelki zagotuj wodę, dodaj kurkumę i gotuj na średnim ogniu przez 8 minut (kurkuma musi lekko się gotować). Jeśli używasz Pasty, to możesz pominąć ten proces. Wtedy nie musisz używać wody, wystarczy, że podgrzejesz mleko, dodasz Pastę z kurkumy oraz miód i tłuszcz. Gotowe.
Istnieje mnóstwo modyfikacji Złotego Mleka. Na przeziębienia dodajemy do niego utarty lub pokrojony na kawałki korzeń imbiru. Taką wersję lubię najbardziej! Ważne jest, by taki napar przecedzić przez sitko. Uwaga – silnie rozgrzewa!
Niektóre źródła podają, że dobrze jest łączyć kurkumę z odrobiną mielonego czarnego pieprzu, aby jej właściwości były jeszcze lepiej przyswajalne. Yogi Bhajan o tym nie mówił, jednak dla pewności możemy użyć małą szczyptę pieprzu.
Nasz niebiański napój możemy wzbogacić o zdrowy cynamon, kardamon lub odrobinę gałki muszkatołowej – pycha!
Życzę Wam wspaniałych kulinarnych eksperymentów i dużo zdrowia!!!! :)

Chrzan – naturalny antybiotyk, remedium na chore zatoki i migdałki oraz na raka!


chrzan naturalny antybiotyk

Zachwycamy się japońskim wasabi oraz innymi roślinami z dalekich krajów, o wspaniałych walorach smakowych oraz niezwykłych właściwościach zdrowotnych, ale często zapominamy o tym, jakie skarby posiadamy tuż obok siebie. Czy wiesz, że chrzan, kiedyś bardzo u nas popularny, a obecnie nieco zapomniany jest niesamowitą rośliną – naturalnym antybiotykiem, nazywanym nawet słowiańskim żeń-szeniem? Ten dar natury powszechnie używany przez nasze babcie został bardzo gruntownie przebadany i ma naukowo potwierdzone działanie antywirusowe, grzybobójcze, bakteriobójcze i wykrztuśne. Jest prawdziwym, bardzo tanim cudem natury, który tylko czeka, aby z niego skorzystać!


Chrzan to naturalny antybiotyk, remedium na chore zatoki i migdałki oraz specyfik, który zapobiega powstawaniu raka!
Kiedy go doceniłam? W Nowym Jorku. Pracowałam na Manhattanie jako modelka już od kilku miesięcy, gdy pewnego dnia w przerwie na lunch wstąpiłam do małego, włoskiego bistro, gdzie serwowano domowej roboty kanapki. Zamówiłam porcję z pieczonym indykiem, a gdy ugryzłam pierwszy kęs po prostu zamarłam. Tak to już jest, że dobrze znane smaki lub zapach w mgnieniu oka przenoszą nas w inny wymiar – do naszej przeszłości, dobrze znanych uczuć i miejsc. To był smak domu, smak świąt, smak oczekiwania na prezenty i niespodzianki. Smak ekscytacji i poczucia bezpieczeństwa. „Co to jest?” – zastanawiałam się zaskoczona. Czym jest ten magiczny składnik, który tak bardzo poruszył moje zmysły i wspomnienia?
Cóż, to był właśnie chrzan… :)
Kanapka z chrzanem zjedzona w samym centrum Manhattanu załatała w moim sercu (na chwilę) wielką tęsknotę za bliskimi i za domem. Nie spodziewałam, że chrzan spotkam właśnie tam. Myślałam, że tylko Polacy go jadają – podobnie jak kiszone ogórki lub kapustę. :) Myliłam się! Chrzan jest doskonale znany i bardzo ceniony na całym świecie. W wielu krajach jest nawet oficjalnie uznany za lek! Niestety, u nas staje się coraz bardziej niedoceniany. Najwyższy czas, by przywrócić czas jego świetności! :)
Czy zastanawialiście się jak wyglądał świat przez odkryciem przez Fleminga w 1928 roku penicyliny, pierwszego antybiotyku? Ludzkość nie wyginęła przecież przez miliony lat, pomimo ostrego klimatu, zimna, kiepskich warunków higienicznych, bakterii, brudów i panoszących się zaraz. Jakoś przetrwaliśmy. :) Dzisiaj zbyt często zapominamy, że wszystko, co jest nam potrzebne, by dobrze i zdrowo żyć znajduje się w naturze. Fleming ostrzegał nas, że jeśli będziemy nadużywali antybiotyków (co z pewnością ludzkość obecnie czyni!), to wrócimy do punktu wyjścia – bakterie staną się odporne na większość znanych nam, syntetycznych antybiotyków. Czy znasz osoby, które tej zimy przyjmowały po trzy serie antybiotyków? Czy znane są Ci osoby, które pomimo przyjmowania antybiotyków nie były w stanie wyjść z choroby? Z całą pewnością tak – jest to syndrom, który nasila się z każdą kolejną zimą. Ta tendencja będzie narastać. Dlatego nastał najwyższy czas, byśmy powrócili do zdrowego, mądrego sposobu korzystania z naturalnych roślin o silnych właściwościach leczniczych – podobnie jak czynili to nasi przodkowie. Na co dzień. Doskonale wiemy, że genialnym naturalny antybiotykiem i antidotum na wiele chorób jest czosnek – ale na tym nie można poprzestać! Należy używać różnorodnych produktów odżywczych i zdrowotnych, aby wzajemnie uzupełniały się, wzmacniały, dopełniały. Należy jadać różnorodne pokarmy, aby zwiększać naszą odporność i walczyć z chorobami czy pasożytami przewodu pokarmowego – jak czynią to m. in. czosnek, cebula, chrzan czy kiszone ogórki oraz kapusta. To są nasze skarby, których często nie doceniamy.
W naszym kraju chrzan jadano kiedyś na potęgę. Poważnie. Zrobiłam małe, prywatne dochodzenie wśród osób, które urodziły się dawno temu i mieszkały na wsi. „Chrzan? Był w domu zawsze!” – powiadają niemal jednym głosem. „A jak go jadano?” – dopytuję się ciekawa. „No jak to, tarło się i smarowało nim chleb!”. Kanapka z samym, świeżo utartym chrzanem? Genialny antybiotyk, który leczy migdałki i zatoki. Rozrzedza flegmę i niszczy pasożyty przewodu pokarmowego. Super! Gdy niedawno łapało mnie przeziębienie (wokół mnie wszyscy prychają i kichają) jadałam pajdę razowego chleba z oliwą i z bardzo ostrym chrzanem. Pomogło. W dodatku jest to zgodne z moją dietą niełączenia! :)

Przedstawiam Wam – oto wspaniały chrzan!

Chrzan pospolity to bardzo odporna, wieloletnia bylina z rodziny kapustowatych. Jest odporna na siarczysty mróz, oraz na doskwierające susze. Nic go nie niszczy. Potrafi odrodzić się z zaledwie kilku maleńkich korzonków pozostawionych w ziemi, a pojedyncza roślina może przeżyć nawet kilkadziesiąt lat. Współcześni naukowcy gruntownie go przebadali i uznali za „super żywność”, jednak jego zdrowotne i konserwujące właściwości znali i doceniali już Rzymianie i Egipcjanie. Obecnie można go spotkać na całym świecie: w Europie, Ameryce Północnej, Azji, w tym również na terenie całej Polski. Marcin z Urzędowa w swoim „Herbarzu Polskim” z 1593 r. wspomina chrzan jako „… ziele znakomite w Polsce, które wpływa na zdrowie i przedłuża życie”.
Jest uprawną, ale również dziko rosnącą rośliną przyprawową i leczniczą. Do spożycia nadają się jego dorastające ponad 50cm łodygowe liście oraz gruby, biały korzeń. Wykorzystuje się je do celów spożywczych, konserwujących oraz leczniczych.
Liście chrzanu zabezpieczają żywność przed szybkim zepsuciem – nasze babcie zawijały w nie kiełbasy oraz piekły na nich chleb. Okazuje się, że nie tylko mięso czy wędliny, ale również masło, ser czy jaja szczelnie owinięte czystymi liśćmi chrzanu (również liśćmi pokrzywy, o której więcej pisałam tutaj) zachowują długo świeżość, nie jełczeją i nie psują się, gdyż zawarte w liściach glikozydy siarkocyjanowe skutecznie niszczą bakterie, wirusy i grzyby.
W medycynie ludowej chrzan był stosowany do pobudzania apetytu u niejadków i rekonwalescentów. Ułatwia on trawienie, ponieważ pobudza wydzielanie kwasów trawiennych, dlatego obowiązkowo powinien być dodawany do tłustych i ciężkich potraw, a takich jak wiadomo jadano kiedyś sporo. Chrzan pomaga też w leczeniu wątroby, kolki wątrobowej i płucnej.
Jest też moczopędny, idealnie sprawdza się w leczeniu kamicy moczowej, zapalenia korzonków, reumatyzmu i podagry. Rewelacyjnie leczy i oczyszcza drogi moczowe. Można go również stosować w leczeniu trudno gojących się ran, naderwań i zapaleń ścięgien. Chrzan ma działanie odkażające i rozgrzewające, co zawdzięcza zawartości wspomnianych już wyżej glikozydów siarkocyjanowych, które nadają chrzanowi ostry, piekący smak. To właśnie on ma silne działanie antybakteryjne, antywirusowe i antygrzybiczne.
Z uwagi na dużą zawartość wit. C przetwory z chrzanu i z jego dodatkiem zwiększają odporność organizmu. Chrzan naprawdę potrafi bardzo wiele, między innymi:
  • zapobiega i łagodzi objawy wszelkich infekcji,
  • wzmacnia odporność organizmu,
  • niszczy wolne rodniki,
  • pomaga w przeziębieniach, zwalcza katar, leczy zapalenie zatok,
  • wspomaga leczenie zapalenia płuc i oskrzeli,
  • wspomaga leczenie kaszlu jako lek wykrztuśny oraz leczenie astmy,
  • wspomaga leczenie anemii,
  • poprawia przemianę materii oraz odchudza,
  • rozrzedza krew i poprawia jej krążenie,
  • obniża cholesterol,
  • usprawnia pracę wątroby i wspomaga nerki,
  • odkwasza organizm,
  • oczyszcza z toksyn,
  • zapobiega zaparciom,
  • łagodzi bóle reumatyczne i stany zapalne korzonków,
  • odkaża jamę ustną i dziąsła, oraz zapobiega krwawieniu dziąseł i paradontozie,
  • przeciwdziała szkorbutowi,
  • leczy ropiejące trudno gojące rany i wrzody,
  • wspomaga leczenie zapalenia uszu
Lekarze naturoterapeuci często podkreślają lecznicze działanie chrzanu. Osobom chorym na choroby układu krążenia zalecają nawet noszenie na piersiach małych, obranych i oczyszczonych kawałków chrzanu, najlepiej umieszczonych w płóciennych woreczkach. Jak głosi tradycja, dolne, najdłuższe liście chrzanu ułożone na głowie i przewiązane chustką chronią skutecznie w upalne dni przed porażeniem słonecznym oraz bardzo szybko uśmierzają ból głowy.
Chrzan zawiera ponadto olejek eteryczny, składniki mineralne ( min. potas, wapń, fosfor, magnez, żelazo, mangan, sód, cynk, siarkę, fosfor) błonnik oraz witaminy (min. A, B, B1, B2, C, E). Jest warzywem mało kalorycznym – 100g to tylko 70 kalorii. Zawiera również substancje bioaktywne o działaniu przeciwnowotworowym. Jest oficjalnie uznawany za lek, np. we Francji, Szwajcarii czy Holandii, chociaż w Polsce jest głównie przyprawą do sałatek i wędlin…

WROTYCZ na kleszcze i inne robaki. Właściwości i zastosowanie wrotyczu ...