Emocje zawieszone w ciele. Jak napięcia z dzieciństwa kształtują naszą sylwetkę?
Systemy napięciowe organizmu można rozumieć i opisywać na różne sposoby.
Typy zawieszenia emocji opisał i skategoryzował Alexander Lowen,
światowej sławy psychiatra i psychoterapeuta, twórca analizy
bioenergetycznej. Koncepcja ta tłumaczy, jak człowiek poradził sobie z
doświadczeniami przeciążeniowymi, jakie ślady możemy odczytywać w jego
ciele oraz jak to przekłada się na funkcjonowanie psycho-fizyczne.
Czym jest ZAWIESZENIE?
Można by powiedzieć, że zawieszenie działa na zasadzie stop klatki.
Kiedy coś nam zagraża, bez znaczenia psychicznie czy fizycznie, pierwszą
reakcją jest znieruchomienie. Doznany stan ZAWIESZA SIĘ W NAS. Kiedy
przeciążenie mija, ciało wraca do równowagi. Niestety nawracające
sytuacje napięciowe będą utrwalały reakcję „zatrzymania” za każdym razem
pomniejszając zasób organizmu na powrót do równowagi. Siła powtórzenia,
wytworzy chroniczną reakcję napięciową, która z czasem stanie się
normą. To co kiedyś było reakcją stresową, dziś jest stanem
spoczynkowym. Dopiero pojawiające się objawy pokazują nam, że coś jest
nie tak.
Zawieszenie więc jest wielopłaszczyznową reakcją ciała, zmieniającą jego
kształt i funkcjonowanie. Jest ARCHEOLOGICZNYM zapisem naszych
doświadczeń. Z tą różnicą, że pozostaje żywe, aktywne, wpływające na TU I
TERAZ. Co nie znaczy ŚWIADOME! To bardzo ważne. W większości przypadków
żyjemy „zawieszeni” nie wiedząc o tym. A kiedy już się dowiemy,
kolejnym etapem jest poczuć zawieszenie. A kiedy go czujemy, rozpoznać
kiedy zwiększa aktywność. I oczywiście z czasem uczymy się je puszczać.
Wybór zawieszeń jest niezależny od naszej woli! Jest sumą doświadczeń
jakich doznajemy i zaproponowanych matryc reagowania na nie. Często
nieuświadomionych, często wrośniętych w self i ODCZUWALNYCH JAKO WŁASNE
(wrodzone) I NIEZMIENNE.
Zawieszenie manifestuje się w aspekcie fizycznym, ale reprezentuje
KONFLIKT emocjonalny, gdzie równocześnie są obecne dwa przeciwstawne
uczucia, blokujące się nawzajem. Te dwie ścierające się siły stanowią
paliwo podtrzymujące zawieszenie. Praca ćwiczeniowa będzie dawała dostęp
czuciowy do zawieszenia oraz pozwalała je puszczać. Natomiast dopóki
konflikt emocjonalny nie zostanie uświadomiony i rozwiązany, zawieszenie
będzie powracać, tak jak i sytuacja konfliktowa w życiu. Połączenie
pracy nad reprezentacją w aspekcie fizycznym aspektu konfliktowego
stanowi sedno Analizy Bioenergetycznej.
Rodzaje zawieszeń
• WIESZAK (mogę zależeć jeśli kontroluję)
Lęk przed: złamaniem
Siły ścierające: strach ponad złością
Energia: gotowa na starcie
Nieświadomy przekaz: „NIE BĘDĘ SIĘ BAĆ”
• STRYCZEK (mogę istnieć jeśli nie czuję)
Lęk przed: unicestwieniem
Siły ścierające: pofragmentowane
Energia: wycofana
Nieświadomy przekaz: „TO NIE JESTEM JA”
• KOLUMNA (mogę być wolny jeśli nie pragnę)
Lęk przed: nadużyciem
Siły ścierające: kontrola przeciw pragnieniom
Energia: przesunięta
Nieświadomy przekaz: „JESTEM PONAD TYM”
• HAK (mogę być blisko tracąc wolność)
Lęk przed: użyciem
Siły ścierające: autonomia kontra zadowalanie
Energia: wstrzymana
Nieświadomy przekaz: „ZNIOSĘ WSZYSTKO BYŚ ZOSTAŁ”
• KRZYŻ (mogę przeżyć jeśli się poddam)
Lęk przed: opuszczeniem
Siły ścierające: cierpienie i uwikłanie
Energia: zapadnięta
Nieświadomy przekaz: „CZY KTOŚ MI POMOŻE?”
HAK: „Co mogę dla Ciebie zrobić”?
Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy ktoś nas przekracza i czujemy
narastającą złość, ale z lęku przed opuszczeniem zatrzymujemy złość,
uśmiechamy się i dobrotliwie mówimy: „no dobrze, masz rację”. Czujemy
jak wszystko w środku się w nas gotuje, krew podpływa do twarzy, mięśnie
tężeją, zęby zaciskają się niczym imadła….
Jednocześnie wewnątrz towarzyszy nam potężny lęk: „kiedy wyrażę
sprzeciw, zostanę ukarany i porzucony”. Lęk, który siłą chłodu stali,
zatrzymuje żar złości. Więc uśmiechamy się pogodnie, godząc się
powierzchownie z przegraną, a wewnętrznie czując potrzask: „nie ma dla
mnie wyjścia”
Dylemat konfliktowy:
„KIEDY WYBIORĘ SIEBIE, STRACĘ CIEBIE. KIEDY WYBIORĘ CIEBIE, TRACĘ SIEBIE”
PUŁAPKA bycia dobrą i grzecznym…
Ta wysoko zorganizowana pułapka ma ściany zbudowane z gniewu, ale ich
cementem jest lęk. Za każdym razem, gdy pojawia się złość na bycie
użytym, równocześnie pojawia się lęk przed utratą bliskiej osoby. Lęk
scala ściany, które rozsadza złość. Obie siły są równie mocne. Dochodzi
do zwarcia i status quo. Złość zostaje wycofana z obwodów do środka w
postaci naładowanej, skoncentrowanej energii, „zapieczonej” i tak
właśnie powstaje jakość gniewu. Ukryty w środku, będzie przypominać o
każdym przekroczeniu i w możliwych momentach całą „serdecznością”
postawy bierno-agresywnej, będzie szukał ujścia dla swojego ładunku,
domagając się wyrównania wobec ceny tracenia siebie: swojej WOLNOŚCI i
AUTONOMII na rzecz innych.
DYNAMIKA CIAŁA
W tym zawieszeniu ładunek złości jest równie mocny jak ładunek lęku.
Osoba czuje narastające pobudzenie w mięśniach, ich gotowość do
sprzeciwu i postawienia granicy. Ale lęk zatrzymuje całą ekspresję i
spycha ją do środka. Wysiłek włożony w powstrzymanie akcji jest większy
niż sama potrzeba wyrażenia. Można by powiedzieć, że mięśnie pracują
stale na pobudzeniu: skurcz do wyrażenia, na co idzie kolejny skurcz, by
zatrzymać, rosnące pobudzenie.
Zobaczymy więc duże brzuśce mięśniowe, ale dość krótkie. Nie ma fazy
rozluźnienia, ani przestrzeni na wydłużenie. Taka osoba musi trzymać
ładunek i wytwarzać kolejny, by zatrzymać skutecznie ekspresję.
To tak jakbyśmy wyobrazili sobie, ciągłą próbę zrobienia kroku do
przodu. Wystawiam nogę i ją cofam, i jeszcze raz. Ale nie ma odpoczynku
między fazami.
Ciało staje się skompresowane. Patrząc mamy wrażenie, że osoba mogłaby być wyższa.
Kark jest skrócony, głowa wysunięta do przodu w pozycji do ataku, ale
zaprzecza temu wyraz twarzy: grzecznej dziewczynki czy dobrego chłopca.
Górne plecy są naładowane, powstaje fizyczna półeczka przeciążeniowa,
którą można dosłownie rozumieć jako magazyn powstrzymanej złości,
skompresowanej do gniewu. Ramiona będą zwisać pozornie swobodnie, ale
będziemy widzieć duże mięśnie, pokazujące nad aktywność. Łokcie będą
lekko zgięte. Powstaje wrażenie jakby osoba trzymała w rękach wiadra z
wodą. Ten rodzaj GOTOWOŚCI SPOCZYNKOWEJ NA PRZYJĘCIE OBCIĄŻENIA jest
charakterystyczny dla całego ciała. Patrząc na tułów widzimy stłoczenie
mięśni i tkanek.
Nogi podobnie jak ręce są masywne, uda często wyglądają jak u zawodnika
podnoszącego ciężary. Pupa jest podwinięta i zaciśnięta. Patrząc mamy
wrażenie podwiniętego ogona, to odpowiedź na lęk, ale też na
skontrolowanie impulsów płynących z miednicy.
Cała postaw woła: „DŹWIGAM ŚWIAT NA RAMIONACH I DOBRZE TO ROBIĘ”. Możemy
przełożyć to na język konfliktowy: „ZNIOSĘ WSZYSTKO BYŚ ZOSTAŁ”
JAK SOBIE POMÓC
Oczywiście pozwolenie sobie na wyrażanie i stawanie za sobą jest
kierunkiem, ale równocześnie największym zagrożeniem. Dlatego w
przypadku tego zawieszenia tak dobre i ważne jest rozpoczęcie pracy od
ciała, a nie w relacji do. Wszystko, co będzie służyło wydłużaniu i
rozciąganiu mięśni jaki i oddechu, będzie dawało więcej przestrzeni w
sobie na siebie. Jak nie trudno się domyśleć poczucie stłoczenia
emocjonalnego i gotowania się we własnym sosie uczuciowym jest częstym
doświadczeniem przy tym zawieszeniu.
• GŁOS – to najsilniejszy kanał wyrażanie siebie i dostępu do lęku, i
złości. Praktyka mówienia, krzyczenia, skandowanie NIE jest pierwszym
krokiem. W aucie, pod mostem można oswajać swój głos, doświadczając jego
mocy.
• GRANICE- dopuszczenie w myślach, to mi przeszkadza: „odsuń się”, a
potem praktykowanie tego samodzielnie z użyciem rąk, jakbyśmy kogoś
przesuwali ze słowami: „zrób mi miejsce” jest dobrą codzienną praktyką
(otwieramy dłonie, ściągamy łokcie do łopatek i wyrzucamy ręce przed
siebie)
• SPONTANICZNOŚĆ w tańcu, bieganiu, śpiewaniu (dobrze w grupie, by oswoić schowane części siebie)
• MASAŻ: głęboka praca z pancerzem piersiowym, karkiem i podstawą
czaszki: ożywianie ich i przywracanie czucia skamieniałym częściom.
• ZRZUCANIE Z PLECÓW- podstawowe ćwiczenie rozładowujące: wymach
łokciami w tył jakbyśmy chcieli kogoś zwalić ze słowami: „złaź, daj mi
żyć”
• WŚCIEKŁOŚĆ- jest celem do pracy terapeutycznej. Osoba z „hakiem”
latami zatrzymywała swoją złość, ma więc całe pokłady wściekłości do
wyrażenia. Terapeuta nie tyle potrzebny jest, by pomagać pomieszczać
uczucia (zwykle osoba dobrze pomieszcza siebie) ale by przyjmować, kiedy
osoba dotknie swojej złości i zacznie wyrażać wściekłość, by zostać
wtedy z nią, z wpierającą obecnością: „masz do tego prawo”.
DZIECIŃSTWO.
DZIECKO POTRZEBUJE POWIEDZIEĆ NIE, ZANIM POWIE TAK. Szanujmy „nie”
naszych dzieci. Ich potrzebę spontaniczności i kreatywności w ekspresji.
Opuszczanie nie jest dobre, ale przytłoczenie bliskością i nie
pozostawienie dziecku przestrzeni na samo stanowienie jest równie
trudnym doświadczeniem. Spętanie symbiozą, brak zgody na oddalanie się
dziecka, czyni niewolnika w dorosłym życiu.
I pamiętajmy zwieracze są gotowe do pracy, kiedy dziecko ma 2,5 roku.
Nie zarządzajmy wydaleniem dziecka wcześniej. Za naszą iluzję władzy i
wpływu płaci autonomia dziecka.
No a kupa to pierwszy akt WŁASNEJ kreatywności i rodzącego się poczucia
sprawstwa- tak czuje maluch: „co ze mnie jest doskonałe”!
KOLUMNA: "Jestem ponad tym"
SCHODZĄC Z PIEDESTAŁU DOSKONAŁOŚCI…
Kolumna (nazywana również piedestałem) jest zawieszeniem, które Lowen
widział w kobietach. Badając wiele osób, porównując dynamiki i historie
życia, dziś nie mam wątpliwości, że jakkolwiek rzadziej, kolumna dotyczy
również mężczyzn.
KTO MNIE TAM WSADZIŁ?!!!
Można by powiedzieć, że ochotników nie brakuje, by uczynić dziecko w
jakimś aspekcie wyjątkowym. Piedestał budowany jest zwykle dla /z jednej
części dziecka podczas, gdy inna jest odrzucana.
W kolumnie odrzucane jest to, co cielesne, czyli żywe, nieskontrolowane,
w jakiś sposób zagrażające dorosłym lub przeszkadzające im. Często w
otoczeniu będzie surowy, czyściutki, „święty” opiekun, gratyfikujący
cichość, grzeczność i podległość, a piętnujący zabawę, swobodę, czy
brudne kolana.
Dziecko szybko uczy się, że „tam na dole” czekają go tylko kłopoty.
Wzrasta z poczuciem, że „tam” jest coś z nim nie tak. Czyni obserwacje,
że jego przyjemność doprowadza ojca do szału, a mama się obraża kiedy
robi, ósemkę sikając…Tak czy inaczej dziecko ustawi się PONAD
KŁOPOTLIWYM CIAŁEM, czyniąc bezużyteczną, ZASTYGŁĄ kolumnę z tego, co na
dole.
JAK ROZPOZNAĆ?
Głównym odcięciem w tym zawieszeniu jest talia: wąska, zaciśnięta, wyraźnie oddzielająca górę ciała od dołu.
I tak górna część ciała jest zwykle mało rozwinięta (odpowiednio:
dziewczęca lub chłopięca), drobna, obkurczona, wątła. Jakby ktoś
zatrzymał czas we wczesnym wieku nastoletnim. Natomiast głowa dumnie
trzyma się na karku, z lekko uniesioną brodą i twarzą opatrzoną
gładkością i niewzruszeniem, emanując komunikatem: „panuję nad
wszystkim”.
Dolna część ciała jest zastygła bez przejawów żywotności. Możemy to
zobaczyć na 2 sposoby: albo w postaci masywnych, ciężkich nóg, zwłaszcza
ud, osadzonych często na nie adekwatnie szczupłych łydkach. Zwykle
obrazu dopełniają rozbudowane biodra z nierównomiernym otłuszczeniem lub
bardzo duża pupa, wyraźnie odstająca od reszty ciała. Można by
powiedzieć, że ten obszar ciała będzie wołał nas jakimś rodzajem
zagęszczenia czy zaskakującego zestawienia poszczególnych części ciała.
Ale kolumna może być też reprezentowana w postaci bardzo szczupłych,
patykowatych nóg, które niczym dwie szczapy są wbite w ziemie, a na nich
sztywno osadzony jest tułów.
Niezależnie od tego jaką formę obrało ciało, wrażenie jest to samo:
„MOJE NOGI NIE SĄ DLA MNIE” i nie są moje. Ludzie opisują odczucia z nóg
jako: dwie ciężkie kłody albo ołowiane pale, których nie można oderwać
od ziemi, którym nie można zaufać i na prawdę się na nich oprzeć.
GÓRA LEPSZA OD DOŁU?
Osoba z tym typem zawieszenia, często świadomie, przypisuje górze ciała
sprawczość, doskonałość, atrakcyjność, przeżywając dół ciała jako
zwierzęcy, nieczysty, kłopotliwy jednym słowem wymagający
skontrolowania. I właśnie temu służy odcięcie w tali, które jak
najlepsze sznurowanie gorsetowe, oddzielna górę ciała od dołu, chroniąc
ego, no właśnie przed czym…?
HISTERIA CZY JEDNAK HISTORIA?
Stojąc na piedestale uwaga skupiona jest głównie na nogach, ale to
wspaniały odwracacz uwagi od głównego zagrożenia jakim jest miednica. To
właśnie od uczuć z niej płynących ma nas chronić odcięcie w tali. (O
miednicy napisałam 2 obszerne artykuły, linki znajdziecie Państwo na
dole artykułu).
Miednica odbiera masę przeciążeń psychofizycznych właściwie przez
wszystkie etapy rozwojowe dziecka. Typ zawieszenia, jakim jest kolumna,
pokazuje głównie jak to, co impulsowe i cielesne było nie przyjęte, i
kontrolowane. To jaka była odpowiedź otoczenia będzie determinować
stosunek dziecka, a później dorosłego do Ja cielesnego. Jeśli jest ono
przeżywane jako obrzydliwe czy wstrętne, albo zagrażające, albo
kłopotliwe zostanie ono na wszelkie możliwe sposoby skontrolowane,
wycofane z kontaktu i pozbawione czucia (jeśli chodzi o zaburzenia
seksualne, często dzieje się to bardzo dosłownie: nie czuję siebie
„tam”).
DOŚWIADCZENIE:
Proszę stanąć na prostych nogach. Zacisnąć uda i pośladki. Wciągnąć
brzuch. Oddychać tylko do klatki. Co Państwo poczuli? Zwykle słyszę
opisy: ciśnienie narastające w głowie, napieranie od środka ciała,
tłocznię, która pompuje, ale nie znajduje ujścia. Pozostaje tylko
wybuchnąć lub zemdleć, by doznać ulgi, by choć na chwilę przerwać
mechanizm ładowania, bez możliwości adekwatnego rozładowania energii.
Witamy w świecie kolumny, gdzie histeria stała się pomocnym rozwiązaniem
konfliktu.
GDY ŻAR NIE MOŻE BYĆ SPOŻYTKOWANY….
emocjami spłonie głowa. Miednica jest centrum energetycznym, niezależnie
jak to magicznie brzmi: tam wydalamy, tam mamy orgazm, tam rodzimy.
Bardzo wiele się dzieje w tym obszarze. Doświadczenie powyżej polegało
na zatrzymaniu ładunku energii (wyłącznie) mięśniowej, a zapewne po
minucie pojawiło się PRZESUNIĘCIE ENERGI. Zrobiło się więcej na górze,
gęściej, intensywniej, trudniej do pomieszczenia… Jeśli dodamy do tego
aspekt psychiczny i działanie emocji, to można sobie wyobrazić jak
ładunek trzymany w dole będzie szukał ujścia w górze. Zobaczymy
intensywne płomienie objawowe w postaci: omdleń, krzyków, płaczu, guli w
gardle, rumieńców, potów tzw.: histeria, która jest niczym innym niż
próbą regulacji napięcia psychofizycznego. Gasząc, więc płomienie nie
możemy zapominać o tlącym się żarze, który będzie szukał kolejnego
momentu uwolnienia.
JAK SOBIE POMÓC?
David Bowie śpiewał „Let’s dance”, polecam let’s kick! Nic nie będzie
dawało lepszych efektów w ożywieniu nóg i przywróceniu przepływu w
miednicy jak kopanie (ulubione ćwiczenie Lowena każdego poranka do
dziewięćdziesiątki).
Klasyczne w leżeniu na plecach z nogami prostymi w materac: 100, 200 ile
w duszy gra, a właściwie na ile nieożywione ciało będzie miało
pojemności, pamiętając o dźwięku.
Można kopać nogami zgiętymi. Można kopać w staniu w materace czy worek.
I można kopać w tył w czworakach: bardzo dobre na uwolnienie pupy!
Podrzucanie miednicy na materacach też będzie świetne.
Wszystko co przywróci życie w nogach i zdejmie trochę nadaktywności z
tułowia i głowy, pozwalając na ponowne połączenie góry z dołem.
PO CO SCHODZIĆ Z PIEDESTAŁU?
Głównie dla lepszego dostępu do przyjemności, pozwoleniu sobie na
niedoskonałość i doświadczenie namiętności. A ta jest bardzo cielesna:)!
STRYCZEK: "Opuścić ciało, by przetrwać"
"czy kiedy drzewo upada w lesie,
to czy wydaje jakiś dźwięk
skoro nie ma tam kogoś,
kto mógłby go usłyszeć„
T. Ogden
Historia, jaką niesie stryczek, to historia bardzo wczesnego
opuszczenia. Dziś wiemy już, że to nie tylko pierwsze miesiące życia
dziecka, ale też ostatnie miesiące ciąży oraz, to jak dziecko przyszło
na świat, może determinować powstanie tego zawieszenia.
Opuszczenie jest tu rozumiane nie tylko relacyjnie. Opuszczając brzuch
matki, dziecko opuszcza swój bezpieczny, znany mikrokosmos, na rzecz
chłodnego, obarczonego grawitacją świata. To przejście progowe, wejście w
obce i stymulujące, gdzie ratunkiem są ciepłe, obecne i przyjmujące
ramiona opiekunów. Niezmienne, miękkie, dostępne… kojące zagrożenia
płynące z nowej rzeczywistości. A zagrażać może wszystko, co jest ponad
możliwości przetworzenia przez niedojrzały układ nerwowy niemowlaka.
Co w szczególności:
• ciężki poród
• wcześniactwo
• urazy, choroby okołoporodowe i związane z nimi procedury medyczne
• mama w depresji okołoporodowej
• brak mamy i brak wystarczająco dobrego INNEGO TRZYMAJĄCEGO
• wrogość, chłód, wycofanie „nowego Świata”
• brak dostrojenia do potrzeb nowo narodzonego
Człowiek szczególnie na tym etapie rozwojowym doświadcza siebie przez
ciało, właściwie tylko przez ciało, inne kanały wymian zewnętrznego z
wewnętrznym dopiero będą się wykształcać. To odczucia płynące z ciała
jak: błogość, głód, spokój, chłód, ból, sytość są podstawowymi stanami
wypełniającymi wszechświat dziecka, z czego pojemność na nie jest dość
niska. Niemowlak nie może zostawać głodny czy pozostawiony sam sobie, to
go nie sfrustruje, bo ten stan jeszcze się nie wykształcił. Na tym
etapie niezaspokojone potrzeby, bardzo szybko stają się tsunami
uczuciowym, zalewając dziecko lękiem przed unicestwieniem.
JAK TO SIĘ DZIEJE W CIELE?
Jeśli nie jestem w stanie czegoś przeżywać, nie mogę też nad tym w żaden
sposób panować, muszę się od tego oddzielić. To co płynie z ciała staje
się wrogie, zalewające, bo nieposkromione i tak ciało dziecka staje się
dla niego największym zagrożeniem, na które jedyną DOSTĘPNĄ odpowiedzią
jest ROZSZCZEPIENIE.
Pierwsza FRAGMENTACJA (SEGMENTACJA), za razem najsilniejsza to właśnie
STRYCZEK, ODDZIELAJĄCY Ego od Ja cielesnego. Dziecko zamieszkuje w
głowie, w świecie fantazji i intelektu. Człowiek wycofuje się z tego, co
jest źródłem cierpienia - w tym wypadku jest to ciało, które w swojej
odpowiedzi czuciowej reprezentuje chłód (zwykle emocjonalny) otoczenia.
Naturalnym odruchem jest odsunięcie się od tego, co nas przestrasza czy
zadaje nam ból. To jest właśnie reakcja głowy. Przesuwa się do boku w
stosunku do pozostałej części ciała, stając się jakby zewnętrznym,
niezależnym obserwatorem w stosunku do fizycznej reszty: „to nie jestem
Ja”, „mnie tam nie ma”….
SPĘKANA TAFLA LODU
Jeśli wyobrazimy sobie zacisk u podstawy czaszki, który jak pancerna
łapa oddziela wszystko napływające z ciała do głowy, możemy odczuć siłę
PĘKNIĘCIA. To pierwotne pęknięcie efektem domina, przeniesie się w dół
fragmentując dalej całe ciało. Można by się zastanowić dlaczego ciepłe,
miękkie ciało wytwarza napięcie typu „kruchy lód”. Dzieje się tak
dlatego, że ciało w obronie przed zagrożeniem uruchamia całą sieć
reakcji. Następuje spłycenie oddechu, co ogranicza ruchomość oraz
procesy metaboliczne. W efekcie dziecko ZAMIERA, utrzymanie tego stanu
dłużej z powoduje ZMROŻENIE ciała. Pęknięcia zapewniają oddzielenie
części ciała od siebie, ograniczając możliwości kumulowania się ładunku
uczuciowego oraz przekazywania go. Mięśnie się skracają, ciało
sztywnieje dążąc do obkurczenia swojej powierzchni. I tak powstają
kolejne pęknięcia. Ręce oddzielają się się od tułowia. Zaciśnięte stawy
separują kolejne części ciała. Oczy wycofują się w głąb czaszki lub
czujnie krążą po otoczeniu. Nadchodzi ZIMA, czas przetrwania.
Moje ciało przestaje być moje. Chłód nie jest już moim chłodem, ból moim
bólem, pragnienia są czymś nieznanym. Ja cielesne zostaje zmrożone i po
fragmentowane. Rzeczywistość ciała zostaje skontrolowana i
podporządkowana ego, jego fantazjom, tworząc potężną ILUZJĘ:
„jestem bezpieczny tylko w głowie, im mniej czuję, tym lepiej”.
U DOROSŁEGO
Powstałe napięcie przesunie głowę lekko w bok, jakbyśmy z wyżyn umysłu z
DYSTANSEM I NIECHĘCIĄ spoglądali na to brzydkie, fizyczne „coś” tam w
oddali, na nizinach. Taka osoba często opisuje swoje ciało jako obce,
utrudniające, zimne, sztywne, niepotrzebne. Zwykle o nie nie dba.
Obsługuje je. Towarzyszące objawy somatyczne zmuszają do zwrócenia się w
stronę ciała, ale zwykle wzmacnia to poczucie niechęci do Ja
fizycznego, które zawodzi i jest kłopotliwe: „mi nic nie jest, to ono
choruje”.
Taki stan utrzymuje się zwykle do momentu wejścia w relację.
Doświadczana bliskość, intymność i dotyk stają się niepokojące,
zagrażające lub budzące bliżej nieokreśloną tęsknotę. Człowiek czuje się
poskładany z miliona kawałeczków lodu, często nie pasujących do siebie,
których tylko sztywne trzymanie zapobiegnie nieodwracalnemu rozpadowi.
Życie skupione jest w głowie. Energia skumulowana w tułowiu, wycofana z
obwodów tak, by zmniejszyć możliwość przyjmowania bodźców, ograniczając
ich intensywność już na poziomie kontaktu. Stopy przyjmują kształt,
jakby ziemia parzyła. Chcące się od niej oderwać palce są podkurczone,
by zając jak najmniej miejsca. Oddech jest ledwo zauważalny.
Na szczęście stryczek w takiej sile nie jest częsty, ale już wiele osób w
sytuacji stresu, zagrożenia, ekscytacji nieświadomie przyjmie pozycję
stryczka. Poczuje znajomy rodzaj zmrożenia w ciele, zwykle nieświadomie
oddalając się od siebie cielesnego, by w taki sposób skontrolować
pojawiające się uczucia.
INNI
Kiedy mamy taką osobę w bliskiej relacji, żyjemy w poczuciu stałego
dobijania się do niej. Czujem się za ciepli, za dotykalscy,
przekraczający bliskością. Z czasem mamy ochotę potrząsnąć nią: „hej,
jesteś tam?”.
JAK SOBIE POMÓC?
Niezależnie jaką formę pracy wybierzemy w przywracaniu czucia ciału, ma
to dziać się WOLNO, z równoczesnym OSWAJANIEM i zwiększeniem TOLERANCJI
na przejawy życia w ciele.
Żywotność jest zagrażająca przy tym zawieszeniu, ego będzie w wielkim
niepokoju w kontakcie z głębszym oddechem, szybszym biciem serca,
rozlewającym się ciepłem. AMBIWALENCJA jest naturalną reakcją na proces
rozmrażania ciała. Rozmrozi się wszystko, również to co wyparte:
przerażenie, rozpacz czy wściekłość. Dlatego tak ważne są:
3 POZIOMY PRACY prowadzone równocześnie:
• uziemienie przestraszonej głowy,
• ożywianie ciała ze stałym sprawdzaniem jakości uziemienia,
• zwiększanie możliwości rozpoznawania i pomieszczania otwierających się uczuć.
Czyli kiedy się trochę ożywimy, zwróćmy się natychmiast do Ego
sprawdzając czego ono potrzebuje. Pozwalajmy sobie czuć co przychodzi,
nie zamieniając tego we wrogie fantazje na temat tego, co przychodzi.
Głębszy oddech jest pierwszą praktyką do badania naszej reakcji na
zwiększenie poziomu żywotności. Dopiero potem samo uziemienie.
Rozpocznijmy od doświadczania własnego dotyku, dopiero później sprawdźmy jak to jest w kontakcie z drugą osobą.
Zasada IM WOLNIEJ, TYM SZYBCIEJ jest tu najlepszą wskazówką.
I jeszcze jedno. Po zimie zawsze przychodzi WIOSNA!
STRACH NA WRÓBLE (KRZYŻ): "Czy jest ktoś dla mnie?"
KRZYŻ: KIEDY CIERPIENIE ODBIERA ZMYSŁY.
Być może część z Państwa doświadczyła momentu, kiedy patrząc w oczy
drugiego człowieka, doznajemy przeszywającego ukłucia bólu. Przez tę
mikro sekundę, kiedy dusza spotyka duszę, ogarnia nas rozpacz i
beznadzieja osoby, z którą wymieniliśmy spojrzenie. Łzy napływają do
oczu, zabiera oddech i z przestrachem otrząsamy się z tego stanu,
uspakajając się, że to była tylko iluzja. Oczywiście zawsze możemy
wszystko relatywizować, ale możemy też uznać siłę neuronów lustrzanych i
gotowość serca do kontaktu z drugim człowiekiem wraz z tym co niesie w
sobie. Możemy też pomyśleć, że być może spotkaliśmy właśnie kogoś z
zawieszeniem „krzyż” zwanym inaczej „strach na wróble”.
Informację o tym zawieszeniu zbierałam przez ostatnią dekadę. Po
pierwsze z racji tego, jak skąpe są opisy w książkach Lowena, po drugie,
że „krzyża” jest stosunkowo mało wśród nas, zwłaszcza w pełnej formie.
Jest jeszcze jedna kwestia: dynamika tego zawieszenia łączy w sobie
jakości: haka, wieszaka i oczywiście stryczka. To nie ułatwiło sprawy w
klaryfikacji, co jest tak naprawdę jakościami „krzyża”.
BÓL A CIERPIENIE.
Ból jest wpisany w proces życia. Na potrzeby tego opracowania rozróżniam
ból jako intensywny stan przejściowy i cierpienie, jako skutek
długofalowy, doznawanego bólu, często nasilony przez brak wystarczająco
wspierającego Otoczenia.
Kiedy przywołamy w pamięci pobieranie krwi, jest to nieprzyjemne
uczucie, z chwilowym bólem ukłucia, które nie zostaje w nas na zbyt
długo. Jeśli jednak wejdziemy w sytuację, kiedy osoba pobierająca, nie
mogąc znaleźć naczynia wkuwa się po raz 3, 4, 5, siła naszej reakcji
jest odruchowa. Wstrzymujemy oddech, napinamy mięśnie, odwracamy wzrok.
Poziom naruszenia, jakie odczuwamy, wymaga od nas determinacji i siły
woli byśmy pozwolili dalej na kontynuowanie. Niektórzy z nas zemdleją.
Inni się zezłoszczą. Część ucieknie. Ale każdy z nas będzie próbował
poradzić sobie szukając: „WYJŚCIA Z SYTUACJI”.
I to właśnie możliwość WYBORU odciąża całą sytuację, czyniąc ją dyskomfortową, ale nie traumatyzującą.
PIERWSZY POZIOM: czynniki trwale naruszające ciało.
• Ciężka choroba fizyczna, kiedy intruzywność leczenia przekracza
możliwość pomieszczenia. Jeśli myślimy o małym dziecku, to wszytko co
będzie robione na ciele, będzie doświadczane jako robione „na mnie”.
Dziecko nie umie się jeszcze racjonalnie oddzielić od ja cielesnego.
Każdy ból, unieruchomienie, przytrzymanie może być przeżyte jako
naruszające.
• Przemoc i nadużycia seksualne, uwikłane dodatkowo w poczucie
zależności od sprawcy przy jednoczesnym braku osoby, do której można
byłoby się zwrócić.
• Wypadki z utratą części ciała lub wypadnięciem funkcji, długotrwałe unieruchomienie, nadmierna ekspozycja w słabości.
Wymienione wyżej sytuacje są tylko przykładami, w jakich okolicznościach może powstać krzyż. Można by powiedzieć:
CIERPIENIE FIZYCZNE + UWIKŁANIE + OPUSZCZENIE = KRZYŻ
DRUGI POZIOM: utrata nadziei.
Ciało umęczone bólem jest wystarczającym powodem do oddzielenia się od
niego. Każdy z nas ma doświadczenie, kiedy coś nam dokucza i poczucie
ulgi, kiedy to mija. Gdy ciężko, przewlekle chorujemy, kiedy doznajemy
traum, ulga nie następuje, albo następuje za rzadko w stosunku do
odczuwanego bólu. Wraz z brakiem ulgi następuje powolne obumieranie
nadziei. Wyjścia ewakuacyjne niebezpiecznie się oddalają, a poczucie
wpływu (wyboru) zanika. Co więcej na jakimś poziomie konieczny jest stan
pogodzenia się ze wszystkim, co nas spotyka, bo jeśli jest to leczenie,
to dla naszego dobra. A jeśli jest to sytuacja z bliską nam osobą,
równocześnie nadużywającą nas, to zwyczajnie z lęku przed odwetem i
utratą. Ten ŁYKNIĘTY KONFLIKT zawiesza się w nas rozpościerając ramiona i
przytwierdzając w środku stan cierpienia.
WEWNĘTRZNE UKRZYŻOWANIE.
Dochodzi więc do sytuacji, kiedy z jednej strony doświadczamy
cierpienia, a z drugiej strony nie widzimy dla siebie ratunku. Można by
powiedzieć, że wewnętrznie jesteśmy przybici do cierpienia, a każda
próba sprzeciwu wobec sytuacji oznacza utratę życia lub utratę obiektu,
co dla dziecka właściwie jest zbliżonym doświadczeniem. Zarówno leczenie
jak i opiekun są przeżywani jako sytuacja bez wyjścia, gdzie nie ma
możliwości sprzeciwienia się.
Doświadczana przemoc staje się uprawniona wewnątrz i nie można przeciw
niej wystąpić. Narasta impuls do oddania doznanego cierpienia, który
natychmiast jest jeszcze mocniej zatrzymywany w sobie, z lęku przed
napływającymi morderczymi impulsami. To są graniczne doświadczenia,
które nie bez powodu opisywane są jako: „utrata zmysłów”, czy „lęk przed
szaleństwem”.
DYNAMIKA CIAŁA: dlaczego krzyż?
Powstają dwie belki napięciowe, które podtrzymują, a zarazem kontrolują
resztę bezwładnego ciała. Pozioma wzdłuż łopatek i pionowa wzdłuż
prostowników grzbietu. To jest system napięć, który pozwolił przetrwać i
równocześnie to, co dziś nie pozwala puścić i żyć. Możemy mieć takie
wrażenie jakby ciało miało osunąć się w dół. A jednocześnie czujemy, że w
środku jest jakiś drąg, na którym to wszystko wisi: opadająca głowa,
lekko pochylona w bok i oczy, które nadludzkim wysiłkiem będą patrzeć w
górę wołając do otoczenia: „CZY KTOŚ MI POMOŻE”, „JA JUŻ NIE MOGĘ,
RATUNKU”
CIAŁO W KONFLIKCIE:
W diagnozie, kiedy czytamy ciało szukamy między innymi sprzecznych
jakości tzw.: REPREZENTACJI KONFLIKTOWYCH. Krzyż jest świetnym
przykładem na to, jak różne, niezależne dynamiki zamknięte są w jednym
systemie, jakby dany człowiek miał części z różnych osób. W tym
zawieszeniu takich reprezentacji jest co najmniej kilka, co wskazuje na
siłę i głębokość ścierających się konfliktów, a więc też intensywność
cierpienia w życiu.
JAK SOBIE POMÓC?
Przede wszystkim w terapii. Nie polecam tu pracy samodzielnej, bo poziom
bólu doświadczonego w opuszczeniu, a nie rzadko w uwikłaniu jest w moim
poczuciu zapisem możliwym do otwierania w towarzyszeniu wspierającej i
rozumiejącej poziom doznawanego cierpienia osoby. Puszczanie tego bólu
oznacza również dopuszczanie morderczych impulsów i stworzenie
przestrzeni na wyrażenie ich.
TOWARZYSZENIE W CHOROBIE:
Dzieciom, dorosłym, starszym… Mało mówimy w Polsce, że nie ma
konieczności cierpienia z bólu. Sam ból to dość. Wręcz przeciwnie, mam
poczucie, że cierpienie jest nadal gloryfikowane.
Niewielu jest jeszcze specjalistów zajmujących się zmniejszeniem bólu w
chorobie. Zdaje się też, że jest małe przyzwolenie na dostępność
środków, tak radykalnie poprawiających jakość życia w bólu. Kiedy myślę o
pacjentach neurologicznych czy onkologicznych ogarnia mnie bezradność
na to, że są narażani na skalę bólu, która dziś możliwa jest do
zmniejszenia. Cóż „domaganie się” wydaje się nadal właściwym słowem w
dbaniu o jakość życia naszych chorych.
DZIECKO W BÓLU
Dziecko wobec bólu jest zupełnie bezradne, niezależnie fizycznego czy psychicznego.
To, co bez wątpienia będzie czynnikiem chroniącym, to by nie dochodziło
do opuszczenia, gdy dziecko choruje. O tym czy krzyż się zawiesi (poza
poziomem doświadczonego bólu) decyduje też jakość wsparcia i obecności
przy dziecku w czasie jego cierpień: i tych malutkich, i tych wielkich.
KRZYŻ W DOROSŁOŚCI.
Utrata, złamane serce, żałoba, ciężka choroba to sytuacje gdzie w każdym
z nas dynamika krzyża może się uaktywnić, niezależnie od zwieszenia
wyjściowego. Kiedy rozpoznajemy w sobie tendencję do beznadziei,
zapadania i gdy myśli o śmierci są i dają ulgę, krzyż wita do naszych
drzwi. Zatroszczmy się wtedy o siebie szczególnie. Nie w samotności,
zdecydowanie w towarzystwie, które nas wtedy uniesie. Choćby dosłownie.
WIESZAK: "Nie będę się bać!
DZIEŃ DOBRY MÓJ WIESZAKU!
Jak przyjąć nie przyjęte.
Wieszak jest najczęściej spotykanym typem zawieszenia emocji, chętnie łączącym się w pary z innymi zawieszeniami.
Wieszak jest odpowiedzią na zderzenie konfliktowe między uczuciami
strachu, który każe zamierać i się wycofać, a złością, która pcha do
obrony czy ataku.
Te dwa przeciwstawne uczucia, „unieruchamiają” osobę czyniąc ją
bezsilną, a z czasem nieświadomą działających w niej sił. To właśnie
tworzy stan zawieszenia, który manifestuje się w ciele, co nie znaczy,
że jest uświadomiony.
JAK TO SIĘ DZIEJE?
STRACH- PIERWSZA SIŁA.
Kiedy dziecko jest przestraszone, wstrzymuje oddech i zamiera. Jego oczy
rozszerzają się ze zdziwienia, a potem przerażenia. Napływa też fala
smutku, bo boję się tego, kogo kocham. Gardło jest ściśnięte milczeniem.
Lęk zabiera nogi. Cała aktywność ciała ZOSTANIE PODCIĄGNIĘTA DO GÓRY,
zgodnie z atawistyczną reakcją „zjeżania” wszystkiego co można.
Nikt nie lubi się kogoś bać! Strach wywoła:
ZŁOŚĆ I SPRZECIW- DRUGA SIŁA.
Przestraszone oczy zostaną opatrzone gniewnym ściągnięciem brwi i czoła.
Napływająca fala sprzeciwu, zacznie napierać na gardło i zostanie
zatrzymana zatrzaskiem zaciśniętych żwaczy. Głowa wysunie się do przodu.
Narastający ładunek złości ściągnie mięśnie rąk, podkurczając palce
dłoni w stronę zaciśniętych pięści. Nogi będą napięte jak sprężyny,
zabierając stopom pełny kontakt z ziemią. GOTOWOŚĆ.
STARCIE.
Siły lęku i złości zaczną się ścierać. Zwykle strach „przed” jest
większy niż złość „do”. Całe ciało zewrze się, by zatrzymać falę
sprzeciwu znajdując się tym samym w IMADLE uczuć konfliktowych.
Naturalnym jest, kiedy dziecko całym sobą protestuje. Gdy mamy już
doświadczenie stłumionego sprzeciwu, kolejne próby narażałyby na jeszcze
większy lęk: czy to przed stratą czy karą. Rozwiązaniem konfliktowym
staje się zatem powstrzymywanie i zaprzeczanie uczuciom.
I tak powstaje dorosły „lękiem podszyty” i w gniewie zatrzymany. To podszycie jest mocno obecne i równie mocno zaprzeczone.
U DOROSŁEGO.
Ramiona i barki są uniesione do góry, głowa wysunięta do przodu, klatka
niczym tarcza napięta, ustawiona wdechowo, mars na czole dopełnia
informacji:
„Nie będę się bać” i równocześnie „nawet nie próbuj”.
Takie osoby deklarują, że boją się tylko w ekstremalnych sytuacjach, co
stanowi nieświadome rozwiązanie konfliktowe. Przecież jeśli nie ma się
czego bać, nie ma się też na co złościć, a tym bardziej gniewać. W taki
sposób oba uczucia zostają „pogodzone”.
JAK PRACOWAĆ Z WIESZAKIEM
Dla każdego zawieszenia UZIEMIENIE jest podstawową praktyką ściągającą nadmiar energetyczny, który jest w górze ciała w dół.
Ustawione lękowo ramiona i zatrzymany tam ładunek złości, zapieczonej w
gniew, będzie dobrze reagować na każdy ruch rękami w dół. Uderzanie
pięściami w łóżko czy w poduszki czy nawet w powietrze będzie adekwatną
praktyką. Ważne w DÓŁ, nie przed siebie. Słowa takie jak: NIE; BAŁEM SIĘ
CIEBIE; NIE MASZ PRAWA; mogą być pomocne w wyrażaniu sprzeciwu i
zbliżaniu się do zawieszonych uczuć.
JAK ZACZĄĆ?
• UŚWIADOMIĆ.
Jeśli słyszycie Państwo komentarze: „co jesteś taki spięty”, „no puść te
ramiona”, „ale masz groźną minę” to może warto wpuścić na chwilkę
dłużej myśl, co też Ci ludzie we mnie widzą. I może dobrze jest pójść do
lustra i popatrzeć na siebie, zwłaszcza przed i po uziemieniu.
• PRZYJĄĆ OBECNOŚĆ WIESZAKA DZIŚ,
z otwarciem na treści, które wynikają z tego zawieszenia i są częścią MOJEJ historii.
• POCZUĆ.
Zgłaszany dyskomfort „no nie mogę opuścić ramion, próbuję, ale one się
nie słuchają” daje dobry wstępny moment rozpoznania czuciowego.
Proponuję sprawdzić jak będzie kiedy 20 razy machniemy pięściami w dół,
ze słowem „nie”! Być może pierwszy raz od lat poczujecie Państwo, że
ręce ważą i poczujecie ten słodki ciężar ramion, które zaczęły podlegać
grawitacji i spływać w dół. To właśnie zawieszenie puszcza.
• ŁĄCZYĆ.
Zacząć obserwować: kiedy budzi się mój wieszak, na jakie sytuacje i co ja wtedy czuję albo czego nie mogę czuć?
• ROZPOZNAĆ KONFLIKT:
Jakim siłom podlegam, co jest moim wewnętrznym starciem, co odtwarzam?
Do tego pomocna jest już terapia.
Gdy ktoś jest przestraszony, a nie czuje tego jest w stanie zawieszenia.
Gdy ktoś się złości, a zaprzecza temu jest w stanie zawieszenia.
Odwiesić się nie jest łatwo, ale zdecydowanie jest to możliwe!
Autor: Marzena Barszcz