niedziela, 23 kwietnia 2017

Traumę dziedziczymy przez wiele pokoleń. Co wie epigenetyka?



Po przodkach dziedziczymy nie tylko geny, ale też - "pozagenowo" - pamięć o lęku, skłonność do zaburzeń psychicznych i chorób somatycznych; trauma rodziców wpływa na dzieci i kolejne pokolenia - mówili w piątek naukowcy na odbywającej się w Katowicach konferencji.

Stres powoduje zmiany epigenetyczne w komórkach jajowych i plemnikach, w środowisku w macicy ciężarnej, komórkach macierzystych i ośrodkowym układzie nerwowym - dyskutowali o tym lekarze podczas rozpoczętej w piątek dwudniowej międzynarodowej konferencji „Medyczne i społeczne aspekty traumy”.

Jak podkreśliła prof. Jadwiga Jośko-Ochojska ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, współczesna nauka przy zastosowaniu nowoczesnych narzędzi coraz wyraźniej wskazuje, że przeżycia naszych rodziców, dziadków, a być może też pradziadków mają na nas znaczący wpływ.

„Nie rodzimy się jako niezapisana tablica. Jak stwierdziła w 2012 r. wybitna badaczka Nessa Carey, nasze DNA jest jak scenariusz, ale w zależności od reżysera, aktorów i ich zmysłów, nawet identyczny scenariusz może być różnie zrealizowany” – powiedziała.

Dowiedziono już ponad wszelką wątpliwość, że traumatyczne przeżycia matki w czasie ciąży mogą spowodować uszkodzenia czynnościowe i anatomiczne mózgu dziecka jeszcze w życiu płodowym, wpływając na patologiczne funkcjonowanie jego organizmu nawet w dorosłym życiu. Jednak nawet jeśli matka nie doznaje w ciąży żadnych negatywnych przeżyć, dziecko może odziedziczyć lęki, podatność na zaburzenia nastroju po swoich dalszych przodkach. Dziedziczenie odbywa się bowiem nie tylko poprzez geny, ale też „pozagenowo”.

Nowoczesne badania takiego dziedziczenia opierają się głównie na badaniach epigenetycznych, w których mowa o wpływie czynników środowiskowych na zmianę ekspresji, czyli funkcjonowania genów, mimo braku zmian w budowie całego zestawu genów. Chodzi o tzw. pamięć komórkową czy pamięć metaboliczną.

Prof. Jośko-Ochojska przytoczyła m.in. wyniki badań myszy – samice jeszcze przed zapłodnieniem wąchały miętę, a następnie aplikowano im bodziec bólowy. Po kilkukrotnym powtórzeniu tych działań samica reagowała lękiem na zapach mięty, podobnie jej urodzone później dzieci. Aby wykluczyć ewentualność, że dzieci naśladują jej zachowanie, oddzielono młode od matki. Okazało się, że w porównaniu z grupą kontrolną wyłącznie te myszy, których matki były drażnione, bały się, czując zapach mięty, były agresywne, stwierdzono u nich też wysoki poziom hormonu stresu.

O tym, że podobne doświadczenia są udziałem ludzi, świadczą obszerne badania osób, które przeżyły traumę – żołnierzy, więźniów obozów koncentracyjnych, ofiar przemocy – oraz ich potomków. Notowano nawet relacje o tych samych koszmarach sennych dręczących rodziców i dzieci, choć rodzice nigdy dzieciom o nich nie opowiadali.

Naukowcy wiedzą już, że w stresie niektóre regiony mózgu ulegają zmniejszeniu – jak hipokamp i kora przedczołowa, a inne powiększeniu – jak jądra migdałowate. „Zmniejszają się więc struktury odpowiedzialne za pamięć, za jej konsolidację, zwiększają się odpowiedzialne za lęk i agresję, które idą zawsze w parze. To niesie dalekosiężne skutki społeczne – im większy poziom lęku w społeczeństwie, tym większy poziom agresji” – mówiła prof. Jośko-Ochojska.

Dodała, że są też korzystne aspekty traumy, prowadząc do zjawiska określanego przez specjalistów jako wzrost potraumatyczny, prowadzący do lepszego funkcjonowania niż przed traumą. „To są lepsze umiejętności radzenia sobie ze stresem i traumą, człowiek widzi nowe możliwości, wytycza nowe cele, zaczyna być bardziej dojrzały emocjonalnie, staje się lepszym człowiekiem. Całe życie piszemy epigenetyczny list do przyszłych pokoleń. Musimy być świadomi, że wszystko, co przeżywamy, przekazujemy dalej. Albo się z tym uporamy, albo nie, mamy na to wpływ” – podsumowała.

Ciekawy artykuł na temat epigenetyki:
Epigentyka: jak oszukać genetyczne przeznaczenie

Źródło: Serwis Nauka w Polsce




Zdrowa tarczyca – o czym należy pamiętać?


5.00/5 (100.00%) ilość ocen: 1

Wiele osób cierpi nawet nie zdając sobie sprawy, że ich problemy biorą się z powodu choroby tarczycy. A wystarczy poświecić sobie tylko kilka chwil dziennie, żeby nasz organizm mógł sprawnie funkcjonować.

Niedobór jodu przyczyną chorób tarczycy

Aby zadbać o zdrowie tarczycy, jednego kluczowych dla prawidłowej gospodarki hormonalnej gruczołów, należy zapewnić organizmowi wystarczającą ilość jodu w diecie. Niedobór jodu, który reguluje pracę tarczycy, doprowadzi do jej niedoczynności, często skutkującej jej przerostem (potocznie zwanego wolem) i nieprawidłowościami takimi jak: wzrost wagi ciała, uczucie senności i zmęczenia, wysuszenie skóry a nawet powikłaniami miażdżycowymi. Choroba związana z niedoczynnością tarczycy to również zapalenie tarczycy Hashimoto.

Dieta przyjazna dla tarczycy sposobem na poprawę stanu zdrowia

Choroby tarczycy mogą zaczynać się od diety ubogiej w jod. Na nieprawidłowości pracy tego gruczołu narażone są przede wszystkim kobiety, zwłaszcza ciężarne. Niestety, oprócz przyszłych matek, mało kto zwraca uwagę na zawartość jodu w pożywieniu. Tymczasem potrzeba naprawdę niewiele, aby zapewnić sobie odpowiednią ilość jodu dla zdrowej tarczycy. Do menu należy włączyć ryby i owoce morza, zwłaszcza skorupiaki, a i kupować tylko sól jodowaną – pamiętając o umiarze; dorosły człowiek powinien spożywać nie więcej niż 5 gramów soli dziennie. Idealnym składnikiem diety są warzywa z upraw na terenach bogatych w jod. Zdrowym, smacznym i bardzo ekskluzywnym przysmakiem bogatym w jod jest sushi, które tworzy się z kilku bogatych w jod składniki.

Zdrowa tarczyca to zdrowe życie

Ochrona przed zaburzeniami pracy tarczycy możliwa jest również poprzez stosowanie suplementów diety, takich jak >>  Thyax – środek oparty na naturalnych składnikach, dostarczający organizmowi minerały, aminokwasy i stymulanty hormonów, zapewniający zrównoważoną pracę tarczycy i innych gruczołów odpowiadających za gospodarkę hormonalną.
Prostym i przyjemnym sposobem na dostarczenie organizmowi jodu są… wakacje nad morzem. Wysoka zawartość jodu w powietrzu na plaży gwarantuje, że dwutygodniowy pobyt nad Bałtykiem zaspokoi roczne zapotrzebowanie organizmu na jod – bez ryzyka przedawkowania! Wyjeżdżając nad morze nie musimy przy tym wybierać określonej pory roku – morska bryza dostarcza jod przez cały rok. Miłośnicy Świąt i sylwestra nad Bałtykiem uzyskają taką samą dawkę cennego dla tarczycy pierwiastka, jak wielbiciele gorących i gwarnych plaż.

Naturalne leczenie tarczycy – czy to możliwe?

Oceń ten artykuł

Wiele osób borykających się z problemem nieprawidłowo funkcjonującej tarczycy zastanawia się, czy istnieje możliwość naturalnego leczenia tarczycy, a w szczególności niedoczynności gruczołu. Odpowiedź na to pytanie bywa trudna, ponieważ różni ludzie w różny sposób pojmują naturalność leków na tarczycę.

Leki naturalne, czyli jakie?

Naturalne leczenie tarczycy przez pacjentów i lekarzy bywa rozumiane jako podawanie środków leczniczych, które pochodzą z naturalnych źródeł. Są to zarówno substancje roślinne, jak i składniki pochodzenia zwierzęcego, które mogą wpływać na prawidłowe funkcjonowanie tarczycy. Preparaty takie nie są sprzedawane na receptę, są jednak zatwierdzone i dopuszczone do sprzedaży przez FDA (Food And Drug Administration) – Amerykańską Agencję do spraw Żywności i Leków.
Na polskim rynku dostępny jest preparat o nazwie Thyromine. Zawiera ona szereg cennych substancji, które mogą przyczynić się do regulowania pracy tarczycy oraz eliminowania skutków niedoczynności. W składzie tego specyfiku znaleźć można pył nadnerczowy, który pochodzi z wołowin, a który reguluje pracę nadnerczy. Obecny jest także pły tarczycowy, który z kolei wpływa korzystnie na prawidłowe funkcjonowanie tarczycy. W preparacie Thyromine obecna jest także L-tyrozyna, czyli aminokwas uzyskiwany z białek zwierzęcych i roślinnych.
Dodatkowymi substancjami, które przyczyniają się do łagodzenia negatywnych skutków niedoczynności tarczycy są między innymi: imbir, ekstrakt z drzewa guggal, nori (morskie wodorosty), pieprz długi.

Uzupełniające podejście do naturalnego leczenia tarczycy

Z leczenia niedoczynności tarczycy nie należy pod żadnym pozorem rezygnować. Zbagatelizowanie choroby może doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji zdrowotnych. Niekiedy też podejmuje się leczenia na własną rękę. Są osoby, które zwracają się do zielarzy, homeopatów i całkowicie odstawiają tradycyjne leczenie.
O ile w przypadku łagodnych stanów chorobowych takie działania mogą pomóc, gdy choroba jest poważna, należy z takich praktyk zrezygnować. Można oczywiście dodatkowo łykać suplementy diety (na przykład zawierające selen wzmacniający pracę układu immunologicznego), ale pod warunkiem jednoczesnego przyjmowania substytutów hormonów tarczycy. Ważne jest też przestrzeganie odpowiedniej diety, prowadzenie zdrowego trybu życia.
Jak już wyżej wspomniałam – prowadzenie leczenia na własną rękę nie jest wskazane. Nie przyniesie bowiem wiele dobrego. Niedoczynność tarczycy jest chorobą indywidualną i nie masz gwarancji, że twój stan się nie pogorszy. Własne metody leczenia tej choroby można prowadzić pod kontrolą lekarza.

Dieta w niedoczynności tarczycy

1.00/5 (20.00%) ilość ocen: 1

Tarczyca – ten niewielkich rozmiarów gruczoł, leżący na wysokości krtani, zajmuje się produkowaniem ważnych hormonów, które odpowiedzialne są za wiele zadań. Wśród nich znajduje między innymi regulowanie przemiany materii. Gdy tarczyca jest zdrowa organizm każdego człowieka prawidłowo funkcjonuje. Jeśli jednak zaczyna tarczyca wytwarzać zbyt małe ilości hormonów mamy do czynienia z niedoczynnością tarczycy. To poważne schorzenie, którego dolegliwości śmiało można usunąć. W tym celu można zastosować kurację hormonalną, bądź odpowiednio skomponowana dietę. Dieta w niedoczynności tarczycy opiera się przede wszystkim na spożywaniu właściwych ilości jodu. Ponadto bardzo istotne jest przestrzeganie kilku podstawowych zasad. Jak powinna wyglądać dieta przy tym schorzeniu? Tego można dowiedzieć się z poniższego artykułu.
Kilka słów o niedoczynności tarczycy
Niedoczynność tarczycy to schorzenie, które ma dosyć typowe objawy. Jeżeli zbyt szybko przybierasz na wadze, posiadasz nieco bladą i suchą skórę, a ponadto miewasz dni, że jest ci zimno i masz problemy z zapamiętywaniem to może oznaczać, że cierpisz z powodu niedoczynności tarczycy. Jeśli zauważymy przynajmniej jeden z tych objawów warto skontaktować się z lekarzem. Endokrynolog zleci przeprowadzenie badania poziomu hormonów tarczycy. Wówczas na podstawie przeprowadzonego wywiadu i wyników można określić charakter schorzenia. A następnym krokiem będzie niewątpliwie leczenie niedoczynności tarczycy.

Tarczyca do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje jodu !

Tak to prawda. Aby tarczyca właściwie działała potrzebuje odpowiednich ilości jodu. Pierwiastek taki gwarantuje prawidłowe funkcjonowanie całego organizmu ludzkiego. Jest on istotny, gdyż odgrywa znaczną rolę przy produkowaniu hormonów tarczycowych – tyroksyny oraz trójjodotyroniny. To one w dużym stopniu w wielokierunkowy sposób wpływają na nasz wzrost oraz rozwój, a ponadto decydują o przemianie materii.
Organizm każdego człowieka w codziennym bytowaniu potrzebuje blisko 160 μg jodu; dla kobiet, będących w ciąży dzienna „porcja” jodu wynosi 180 czy nawet 200 μg. Ale uwaga: powinien być on dostarczany organizmowi poprzez dietę, albo też za pomocą wziewnej drogi.
Bardzo dobrym źródłem jodu są bez wątpienia morskie ryby, a także owoce morza. Polskie ryby tego pierwiastka w sobie zawierają w następującej ilości – dorsz – 110 μg ( w 10 dekagramowej porcji) , w łososiu – 44 μg, a z kolei płastuga ma 52 μg jodu, makrela wędzona – 40 μg. Wymienione ryby, to chyba jedne z najlepszych, naturalnych i pewnych źródeł jodu! Okazuje się bowiem, ze występowanie jodu w warzywach, owocach, a także w produktach mlecznych oraz zbożowych jest niestety zmienna i zależy przede wszystkim od miejsca hodowli zwierząt i uprawy roślin. W momencie, gdy gleba zawiera bardzo małe ilości jodu, to wówczas rośliny na niej wzrastające również będą zawierały go mało. Natomiast jeśli chodzi o jod zawarty w mleku oraz produktach pochodnych , to ilość jodu będzie zależeć od obecności tego pierwiastka w paszy, którą zjadają krowy.
Oprócz wymienionych ryb ważnym bo bogactwem jodu mogą być także pewne odmiany mineralnych wód. W związku z tym można sprawdzić na butelce, czy konkretna woda mineralna posiada w składzie cenny jod . A potem wystarczy ją pić codziennie!
Aby przeciwdziałać niedoborom jodu w diecie w wielu krajach europejskich są dyrektywy, które nakazują jodowanie głównie paszy zwierzęcej oraz soli kuchennej, którą z kolei soli się przyrządzane potrawy, a ponadto stosuje pewną suplementację preparatami, które zawierają cenny jod. Takie zadania prowadzone są głównie w stosunku do ludzi najbardziej narażonych na niedobory jodu ( w tej grupie znajdują się między innymi kobiety w ciąży).

Białko – polecane w niedoczynności!

Osoba chora na niedoczynność tarczycy powinna spożywać codziennie nawet 15 procent z wszystkich przyjmowanych kalorii. Takie ilości białka w diecie osoby z niedoczynnością gwarantują dosyć wysokie tempo zmian metabolicznych. A oprócz tego białko pobudza produkowanie hormonu wzrostu, który odpowiedzialny jest między innymi za szybkie spalanie tłuszczowej tkanki. Głównym założeniem diety przy niedoczynności tarczycy będzie zatem powiększenie dziennego zapotrzebowania na białka, którego poziom powinien wynosić nawet 80 – 100 gram. Ale uwaga! Taka ilość spożywanego białka wymaga wypijania przynajmniej półtora litra wody mineralnej dziennie.

Tego raczej się nie poleca

Warto zwrócić uwagę na produkty, które zawierają pewne substancje powodujące ograniczenie w przyswajaniu jodu znajdującego się w pożywieniu. Wśród tych produktów wymienia się między innymi kalafiora, kapustę, brukselkę, soję, ale także rzepę czy brukiew. Ale mowa jest oczywiście o surowych warzywach. Gotowanie tych warzyw znacznie zmniejsza zawartość substancji ograniczających o blisko 30 procent.
Osoby, które mają niedoczynność w postaci tak zwanych „woli”, a ponadto posiadają niedobory jodu, winny pomniejszyć przyjmowanie tych warzyw, ale również ziemnych orzeszków oraz gorczycy, gdyż one posiadają substancje wolotwórcze.

Akupresura to miękka odmiana akupunktury.
 Zamiast nakłuwania ciała igłami stosuje się masaż. Jest to tradycyjna metoda leczenia pochodząca z Chin, a jej tradycje sięgają 5 tysięcy lat wstecz. Ta metoda jest związana z tradycyjną filozofią chińską, według której przez ciało człowieka przepływa energia życiowa (qi). Przemieszcza się ona specjalnymi kanałami, zwanymi meridiany. Jeśli istnieje swobodny, niczym niezakłócony przepływ energii, wówczas organizm zachowuje zdrowie. Jeśli natomiast pojawiają się zaburzenia, są zablokowane meridiany, wówczas ciało lub umysł człowieka zaczyna chorować. Wówczas należy udrożnić te szlaki energetyczne, którymi przemieszcza się qi. Można to zrobić poprzez akupunkturę czy akupresurę.
Wiąże się to z przekonaniem, że za aktywność i zdrowie poszczególnych narządów wewnętrznych, odpowiadają określone punkty na ciele. Nakłuwając lub masując je, umożliwiamy swobodny przepływ energii życiowej do chorych narządów.

Co o akupresurze sądzi medycyna konwencjonalna?

Z całą pewnością dzięki akupresurze zachodzi poprawa stanu zdrowia. Stwierdzają to pacjenci i lekarze. Szczególnie dobroczynne działanie tej metody obserwuje się przy zwalczaniu bólu, ale poprawa występuje niemal we wszystkich chorobach, w tym schorzeniach tarczycy.
Konwencjonalna medycyna poprawę stanu zdrowia poprzez stosowanie akupresury tłumaczy w ten sposób, że  poprzez masaż następuje stymulacja nerwów, które dają impuls do mózgu, ten zaś  sprawia, że następuje poprawa krążenia krwi w chorym organie i jego okolicy.  Niektórzy badacze tradycyjnej medycyny uważają, że lecznicze skutki to efekt placebo. Ponieważ pacjent wierzy w wyleczenie, ono rzeczywiście następuje. Jeszcze inni są zdania, że to wynik masażu, dzięki któremu poprawia się ukrwienie organizmu, zostaje zlikwidowane napięcie mięśniowe. Podczas masażu wydzielane są endorfiny – hormony szczęścia, dzięki którym poprawia się samopoczucie chorego.
Jakakolwiek by to była przyczyna, ważne jest, że stan zdrowia ulega poprawie.

Jak przeprowadzić zabieg akupresury?

Akupresurę można przeprowadzać samodzielnie lub poprosić o pomoc inną osobę.  Nie jest wymagane specjalne przygotowanie. Wystarczy wiedzieć, jakie punkty masować, by uzyskać wyzdrowienie chorego narządu. Jednak nie ograniczamy się do masażu tylko tych punktów. Należy najpierw oczyścić organizm. Tak więc w pierwszej kolejności trzeba stymulować nerki do wydalenia toksyn z organizmu. Następnie usprawniamy mózg, który o wszystkim decyduje. Potem należy usprawnić żołądek, jelita, trzustkę i wątrobę, by ułatwić organizmowi wydalenie trucizn, także  układ limfatyczny.  Receptory odpowiedzialne za sprawne funkcjonowanie ttych narządów znajdują się na stopach. Dopiero wtedy następuje masaż punktów odpowiedzialnych za chory organ. W przypadku tarczycy należy masować szyję w środku wcięcia jarzmowego i pod mięśniem trapezowym oraz górną część mostka. Każdy receptor należy masować 3 minuty, całość zabiegu może trwać godzinę.
W przypadku choroby przewlekłej, np. niedoczynności tarczycy, ucisk powinien być delikatny. Im choroba ma ostrzejsze objawy, tym ucisk powinien być mocniejszy. W chorobach łagodnych wystarczy akupresurę przeprowadzić raz dziennie, w cięższych stanach – 3 razy na dobę.

Technika wykonywania akupresury

Stosowane są 4 metody akupresury. Najłagodniejszy sposób to opukiwanie punktów palcami, co stosuje się u małych dzieci i u dorosłych o wątłej budowie ciała. Najpopularniejszym sposobem jest okrężny  ucisk palcami, najczęściej kciukami. Silniejsze działanie ma masaż paznokciami, czego nie zaleca się na szyi. Jest jeszcze masaż drewnianą pałką, zakończoną ostrym czubkiem i tym szpicem masuje się określone punkty. Również wykluczone przy masażu punktów na szyi.

Czy są przeciwwskazania do akupresury?

Mimo że jest to metoda bezpieczna, istnieją przeciwwskazania. Nie można jej stosować u kobiet w ciąży oraz podczas menstruacji, także u osób po zawałach, z chorobami krążenia i z chorobą wieńcową.  Niewłaściwie lub w nadmiarze przeprowadzana akupresura może spowodować biegunkę, kołatanie serca, zawroty i bóle głowy, wymioty, zmęczenie. Są to jednak rzadkie przypadki.
Zaletą akupresury jest brak kosztów, bo można ja przeprowadzać samodzielnie. Przy przewlekłych chorobach, takich jak niedoczynność tarczycy, systematycznie stosowana może skutkować  nawet koniecznością odstawienia preparatów tyroksyny. Nie można jednak samodzielnie o tym decydować.  Należy wykonać badania na poziom hormonów tarczycy, a decyzję pozostawić lekarzowi.
Szanowny Czytelniku, jeśli stosowałeś akupresurę, koniecznie napisz nam o swoich odczuciach i doświadczeniach. Czy można zaufać tej metodzie leczenia?
 ze stronki:
http://tarczyca.net.pl/2010/09/01/akupresura-na-tarczyce/

czwartek, 13 kwietnia 2017

Jak odblokować czakry?

Czakry (czakramy) są ośrodkami energetycznymi w ciele człowieka. Istnieje siedem głównych czakramów - czakra korony, trzeciego oka, gardła, serca, słoneczna, genitalna i podstawy. Harmonijne działanie wszystkich czakr ma bardzo istotne znaczenie. Zablokowana czakra jest równoznaczna z zaburzonym swobodnym przepływem energii w ciele człowieka. Jeśli tak się dzieje, wówczas pojawiają się schorzenia i choroby organów wewnętrznych przypisanych danej czakrze. Przykładowo zablokowana czakra genitalna może być przyczyną nieregularnego okresu u kobiet, częstych zapaleń pęcherza czy zmniejszonego popędu seksualnego. Zablokowane czakry mogą być przyczyną wielu chorób i dolegliwości, dlatego bardzo ważne jest, aby takiej sytuacji zapobiec. Energia, którą uwolnimy sprawi, że szybko zaczniemy wracać do zdrowia.
1
Znajdź ciche i ustronne miejsce, w którym nikt nie będzie ci przeszkadzać przez przynajmniej 10 do 15 minut. Upewnij się, że do wybranego miejsca nie docierają żadne odgłosy i dźwięki z zewnątrz.

Bardzo może ci pomóc atmosfera panująca w pomieszczeniu. Aby taką stworzyć, zapal kadzidełka, świeczki, możesz włączyć jakąś muzykę relaksacyjną. Przyjemny zapach dają suszone zioła zmieszane ze świeżymi kwiatami.

Usiądź w wygodnej pozycji. Wiele osób preferuje siedzenie na podłodze po turecku lub w pozycji lotosu.
2
Czakry
Weź głęboki oddech, zrelaksuj się i wycisz umysł. Postaraj się wyrzucić z głowy wszystkie myśli. Oddychaj regularnie, swobodnie i spokojnie.
Wyobraź sobie, że czarka (ta, która jest zablokowana) powoli otwiera się, tak jak pąk kwiatu. Wyobraź kolor, z jakim dana czakra jest powiązana. Możesz pracować nad wszystkimi czakrami po kolei zaczynając od czerwonej czakry podstawy i kierując się ku górze. Powtarzaj to ćwiczenie codziennie.
3
Jeśli nie potrafisz wyobrazić sobie rozkwitających pąków kwiatów, wówczas możesz wyobrazić sobie punkty światła. Możliwe, że będziesz musiał poeksperymentować i sprawdzić jaki sposób wizualizacji najbardziej ci odpowiada. Wyobrażaj sobie każdą czakrę jako kulę kolorowego światła w odpowiednim kolorze.
4
Staraj się wykonywać ćwiczenia powoli i jak najdłużej wizualizować otwarcie czakr. Nie spiesz się. Prawdopodobnie bardzo długo były one w uśpieniu, zatem należy dać im czas. Czakra otworzy się, gdy nadejdzie odpowiednia pora.

środa, 12 kwietnia 2017

Ból nie jest chorobą – dobrodziejstwo bólu

Ból nie jest chorobą, jest tylko jej sygnałem.
Każdy organizm ma wbudowane urządzenie alarmowe, funkcjonujące jako ból.
Żaden jubiler albo bank nie zrezygnował by z systemów alarmowych, my jednak nagminnie robimy to lekkomyślnie. Zastępujemy ból zatruciem.

Jak daleko sięgamy pamięcią człowiek zawsze usiłował zwalczyć swojego głównego wroga. Ból dręczy, nęka, pozbawia snu i przyprawia o rozpacz.
Chcąc go zagłuszyć uciekamy się – niestety często – do bardzo niebezpiecznych środków.
Gdy po zażyciu silnych medykamentów ból głowy ustępuje uczuciu otępienia, nie posuwamy się ani o krok naprzód.
Gdzieś w organizmie coś „nie gra” i o tym chce nam donieść ból. Nie zareagować na taką informację byłoby lekkomyślnością. A jednak tak nagminnie czynimy
Czynimy to bo brakuje nam ufności, a w związku z tym i mądrości.
Brakuje jej nam z powodu ego. Z powodu pychy naszego własnego umysłu, który jest przekonany, że wszystko wie, że ma rację, bo posiadł wiedzę.
Ufamy lekarzom, reklamie, obcym ludziom, nauce, wierzymy w pieniądze, w potęgę umysłu, ale nie swojemu ciału, nie naturze.
Wierzymy w umysł, ale nie w siebie.
Czy możliwy jest brak zaufania do siebie i niezachwiana wiara w umysł?
Tak, jest to możliwe, gdyż umysł nie jest nami, umysł jest tworem społecznym, cudzą wiedzą.
Tę cudzą wiedzę człowiek uważa za mądrość.
Tymczasem wszystko jest odwrotnie. Dosłownie wszystko.
Ciało człowieka posiada swoją mądrość. Jest nią instynkt.
Jest w człowieku jeszcze większa mądrość: intuicja, świadomość.
Lecz nie mądrość bierze górę, nie instynkt i intuicja, lecz przekonania naszego umysłu, a te są z gruntu fałszywe – tak odnośnie naszego zdrowia i wielu innych dziedzin życia.
To te fałszywe przekonania najczęściej, w dziewięćdziesięciu iluś tam procentach, czyli nasz sposób myślenia generowany przez  stres, strach, lęk, zmartwienia, negatywne emocje, nienawiść, zazdrość, urazy wywołują problemy w ciele, a więc także i ból.
Lekarze to mówią wyraźnie: choroby mają podłoże w umyśle
Jesteśmy głupcami z powodu niepodzielnej władzy umysłu.
Jednak człowiek twierdzi inaczej – że to umysł jest źródłem mądrości.
I tu jest pies pogrzebany: umysł jest wiedzą, a wiedza nie jest mądrością, jest tylko wiedzą, najgorsze jest to, iż jest cudza i często jak się okazuje fałszywa.
Mądrość bierze się z doświadczenia, a nie z wiedzy, instynkt jest z doświadczenia, intuicja ze świadomości, jest mądrością serca i duszy, jest prawdą, prawdą o całości.
Ból nie jest chorobą. Jest informacją o zakłóceniu równowagi. Ból wskazuje, że jest jakaś przyczyna dysharmonii. Ból może być również lekiem.
Ból nie jest chorobą, więc nie powinien być leczony, osłabiany, zwalczany.
Ból jest informacją, więc czemuś służy – odnalezieniu jego przyczyny.
A jakie są nasze przekonania? A jaka jest praktyka, również praktyka współczesnej medycyny?
Regularnie aplikowanie pacjentom środków przeciwbólowych jest świadectwem ubóstwa medycyny. Lekarze ułatwiający sobie w ten sposób pracę szkodzą nie pomagają.
Jeśli chcesz się samouzdrowić, przywrócić sobie zdrowie, to znajdź przy pomocy  informacji jaką jest ból, przyczynę choroby i wyeliminuj ją.
Wyeliminuj przyczynę bólu, a nie ból, bo ból nie jest chorobą.
Po drugie, możesz zastosować ból jako lek. Ból wskazuje nie tylko samą chorobę ale także jej przyczynę. Potrzebna jest umiejętność słuchania własnego ciała, ufność do niego i inteligencja – intuicja, by odnaleźć przyczynę, by dojść po nitce do kłębka.

Przykładów wzmacniania bólu mamy tysiące, podpowiada nam to własne ciało:
Gdy biegniesz, wykonujesz jakiś ruch z dużą intensywnością, albo wystarczająco długo, to boli.
Na tej zasadzie opiera się cały sport wyczynowy, każdy sport, każda adaptacja ciała do wysiłku.
Ruch jest lekiem, bo w czasie ćwiczeń ciało, mięśnie, kości i organy cierpią, bolą ale w ten sposób się leczą, adaptują, wzmacniają.
Gdy cię boli, ciało wskazuje ci miejsce ucisku, dotyku, poklepywania, nawet uderzania.
Zauważyłeś to, że ręka instynktownie dotyka źródła bólu. Jest to wskazówka.
Pod wieloma względami tradycyjna medycyna, a szczególnie klasyczna medycyna chińska były mądrzejsze od współczesnej, bo wykorzystywały ten sposób uzdrawiania.
Jest taka metoda, która nazywa się paida – oklepywanie, uderzanie
Jest ona skuteczniejsza w uzdrawianiu tysięcy różnego rodzaju schorzeń, niż tysiące chemicznych leków. Dlaczego? Bo wykorzystuje ból jako naturalny lek.
Inna metoda chińska to lajin, także służy wzmacnianiu bólu, jako leku.
Zapamiętaj w takim razie!
Ból to nie choroba. Nie osłabiaj go lekami przeciwbólowymi, nie ignoruj go. Wręcz przeciwnie – wzmacniaj go.  Gdy go wzmocnisz, osłabnie. Dlaczego? Bo ten lek zacznie działać.
Doświadczyłeś tego w sporcie, w różnego rodzaju ćwiczeniach.
Po pewnym czasie, bieg, ćwiczenie nie wywołuje już takiego bólu jak na początku. To jest właśnie sygnał jego skuteczności.
Takich sygnałów możesz mieć wiele, lecz zanim to nastąpi, zmień swoje nastawienie do bólu.
Bądź mu wdzięczny, witaj go z szacunkiem, jako pożądanego gościa, bo takim jest.
Jest dobrodziejem: przynosi ci ważne informacje o tobie samym, o skutkach twojego sposobu myślenia i stylu życia, a także daje ci bardzo skuteczny sposób na zdrowie, na jego przywrócenie, utrzymanie i wzmocnienie.
Piotr Kiewra 
Ból nie jest chorobą

sobota, 25 marca 2017


Emocje zawieszone w ciele. Jak napięcia z dzieciństwa kształtują naszą sylwetkę?



Systemy napięciowe organizmu można rozumieć i opisywać na różne sposoby. Typy zawieszenia emocji opisał i skategoryzował Alexander Lowen, światowej sławy psychiatra i psychoterapeuta, twórca analizy bioenergetycznej. Koncepcja ta tłumaczy, jak człowiek poradził sobie z doświadczeniami przeciążeniowymi, jakie ślady możemy odczytywać w jego ciele oraz jak to przekłada się na funkcjonowanie psycho-fizyczne.

Czym jest ZAWIESZENIE?

Można by powiedzieć, że zawieszenie działa na zasadzie stop klatki. Kiedy coś nam zagraża, bez znaczenia psychicznie czy fizycznie, pierwszą reakcją jest znieruchomienie. Doznany stan ZAWIESZA SIĘ W NAS. Kiedy przeciążenie mija, ciało wraca do równowagi. Niestety nawracające sytuacje napięciowe będą utrwalały reakcję „zatrzymania” za każdym razem pomniejszając zasób organizmu na powrót do równowagi. Siła powtórzenia, wytworzy chroniczną reakcję napięciową, która z czasem stanie się normą. To co kiedyś było reakcją stresową, dziś jest stanem spoczynkowym. Dopiero pojawiające się objawy pokazują nam, że coś jest nie tak.

Zawieszenie więc jest wielopłaszczyznową reakcją ciała, zmieniającą jego kształt i funkcjonowanie. Jest ARCHEOLOGICZNYM zapisem naszych doświadczeń. Z tą różnicą, że pozostaje żywe, aktywne, wpływające na TU I TERAZ. Co nie znaczy ŚWIADOME! To bardzo ważne. W większości przypadków żyjemy „zawieszeni” nie wiedząc o tym. A kiedy już się dowiemy, kolejnym etapem jest poczuć zawieszenie. A kiedy go czujemy, rozpoznać kiedy zwiększa aktywność. I oczywiście z czasem uczymy się je puszczać.

Wybór zawieszeń jest niezależny od naszej woli! Jest sumą doświadczeń jakich doznajemy i zaproponowanych matryc reagowania na nie. Często nieuświadomionych, często wrośniętych w self i ODCZUWALNYCH JAKO WŁASNE (wrodzone) I NIEZMIENNE.

Zawieszenie manifestuje się w aspekcie fizycznym, ale reprezentuje KONFLIKT emocjonalny, gdzie równocześnie są obecne dwa przeciwstawne uczucia, blokujące się nawzajem. Te dwie ścierające się siły stanowią paliwo podtrzymujące zawieszenie. Praca ćwiczeniowa będzie dawała dostęp czuciowy do zawieszenia oraz pozwalała je puszczać. Natomiast dopóki konflikt emocjonalny nie zostanie uświadomiony i rozwiązany, zawieszenie będzie powracać, tak jak i sytuacja konfliktowa w życiu. Połączenie pracy nad reprezentacją w aspekcie fizycznym aspektu konfliktowego stanowi sedno Analizy Bioenergetycznej.

Rodzaje zawieszeń

• WIESZAK (mogę zależeć jeśli kontroluję)
Lęk przed: złamaniem
Siły ścierające: strach ponad złością
Energia: gotowa na starcie
Nieświadomy przekaz: „NIE BĘDĘ SIĘ BAĆ”

• STRYCZEK (mogę istnieć jeśli nie czuję)
Lęk przed: unicestwieniem
Siły ścierające: pofragmentowane
Energia: wycofana
Nieświadomy przekaz: „TO NIE JESTEM JA”

• KOLUMNA (mogę być wolny jeśli nie pragnę)
Lęk przed: nadużyciem
Siły ścierające: kontrola przeciw pragnieniom
Energia: przesunięta
Nieświadomy przekaz: „JESTEM PONAD TYM”

• HAK (mogę być blisko tracąc wolność)
Lęk przed: użyciem
Siły ścierające: autonomia kontra zadowalanie
Energia: wstrzymana
Nieświadomy przekaz: „ZNIOSĘ WSZYSTKO BYŚ ZOSTAŁ”

• KRZYŻ (mogę przeżyć jeśli się poddam)
Lęk przed: opuszczeniem
Siły ścierające: cierpienie i uwikłanie
Energia: zapadnięta
Nieświadomy przekaz: „CZY KTOŚ MI POMOŻE?”


HAK: „Co mogę dla Ciebie zrobić”?



Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy ktoś nas przekracza i czujemy narastającą złość, ale z lęku przed opuszczeniem zatrzymujemy złość, uśmiechamy się i dobrotliwie mówimy: „no dobrze, masz rację”. Czujemy jak wszystko w środku się w nas gotuje, krew podpływa do twarzy, mięśnie tężeją, zęby zaciskają się niczym imadła….
Jednocześnie wewnątrz towarzyszy nam potężny lęk: „kiedy wyrażę sprzeciw, zostanę ukarany i porzucony”. Lęk, który siłą chłodu stali, zatrzymuje żar złości. Więc uśmiechamy się pogodnie, godząc się powierzchownie z przegraną, a wewnętrznie czując potrzask: „nie ma dla mnie wyjścia”

Dylemat konfliktowy:
„KIEDY WYBIORĘ SIEBIE, STRACĘ CIEBIE. KIEDY WYBIORĘ CIEBIE, TRACĘ SIEBIE”

PUŁAPKA bycia dobrą i grzecznym…
Ta wysoko zorganizowana pułapka ma ściany zbudowane z gniewu, ale ich cementem jest lęk. Za każdym razem, gdy pojawia się złość na bycie użytym, równocześnie pojawia się lęk przed utratą bliskiej osoby. Lęk scala ściany, które rozsadza złość. Obie siły są równie mocne. Dochodzi do zwarcia i status quo. Złość zostaje wycofana z obwodów do środka w postaci naładowanej, skoncentrowanej energii, „zapieczonej” i tak właśnie powstaje jakość gniewu. Ukryty w środku, będzie przypominać o każdym przekroczeniu i w możliwych momentach całą „serdecznością” postawy bierno-agresywnej, będzie szukał ujścia dla swojego ładunku, domagając się wyrównania wobec ceny tracenia siebie: swojej WOLNOŚCI i AUTONOMII na rzecz innych.

DYNAMIKA CIAŁA
W tym zawieszeniu ładunek złości jest równie mocny jak ładunek lęku. Osoba czuje narastające pobudzenie w mięśniach, ich gotowość do sprzeciwu i postawienia granicy. Ale lęk zatrzymuje całą ekspresję i spycha ją do środka. Wysiłek włożony w powstrzymanie akcji jest większy niż sama potrzeba wyrażenia. Można by powiedzieć, że mięśnie pracują stale na pobudzeniu: skurcz do wyrażenia, na co idzie kolejny skurcz, by zatrzymać, rosnące pobudzenie.

Zobaczymy więc duże brzuśce mięśniowe, ale dość krótkie. Nie ma fazy rozluźnienia, ani przestrzeni na wydłużenie. Taka osoba musi trzymać ładunek i wytwarzać kolejny, by zatrzymać skutecznie ekspresję.

To tak jakbyśmy wyobrazili sobie, ciągłą próbę zrobienia kroku do przodu. Wystawiam nogę i ją cofam, i jeszcze raz. Ale nie ma odpoczynku między fazami.
Ciało staje się skompresowane. Patrząc mamy wrażenie, że osoba mogłaby być wyższa.
Kark jest skrócony, głowa wysunięta do przodu w pozycji do ataku, ale zaprzecza temu wyraz twarzy: grzecznej dziewczynki czy dobrego chłopca.

Górne plecy są naładowane, powstaje fizyczna półeczka przeciążeniowa, którą można dosłownie rozumieć jako magazyn powstrzymanej złości, skompresowanej do gniewu. Ramiona będą zwisać pozornie swobodnie, ale będziemy widzieć duże mięśnie, pokazujące nad aktywność. Łokcie będą lekko zgięte. Powstaje wrażenie jakby osoba trzymała w rękach wiadra z wodą. Ten rodzaj GOTOWOŚCI SPOCZYNKOWEJ NA PRZYJĘCIE OBCIĄŻENIA jest charakterystyczny dla całego ciała. Patrząc na tułów widzimy stłoczenie mięśni i tkanek.

Nogi podobnie jak ręce są masywne, uda często wyglądają jak u zawodnika podnoszącego ciężary. Pupa jest podwinięta i zaciśnięta. Patrząc mamy wrażenie podwiniętego ogona, to odpowiedź na lęk, ale też na skontrolowanie impulsów płynących z miednicy.

Cała postaw woła: „DŹWIGAM ŚWIAT NA RAMIONACH I DOBRZE TO ROBIĘ”. Możemy przełożyć to na język konfliktowy: „ZNIOSĘ WSZYSTKO BYŚ ZOSTAŁ”

JAK SOBIE POMÓC
Oczywiście pozwolenie sobie na wyrażanie i stawanie za sobą jest kierunkiem, ale równocześnie największym zagrożeniem. Dlatego w przypadku tego zawieszenia tak dobre i ważne jest rozpoczęcie pracy od ciała, a nie w relacji do. Wszystko, co będzie służyło wydłużaniu i rozciąganiu mięśni jaki i oddechu, będzie dawało więcej przestrzeni w sobie na siebie. Jak nie trudno się domyśleć poczucie stłoczenia emocjonalnego i gotowania się we własnym sosie uczuciowym jest częstym doświadczeniem przy tym zawieszeniu.

• GŁOS – to najsilniejszy kanał wyrażanie siebie i dostępu do lęku, i złości. Praktyka mówienia, krzyczenia, skandowanie NIE jest pierwszym krokiem. W aucie, pod mostem można oswajać swój głos, doświadczając jego mocy.

• GRANICE- dopuszczenie w myślach, to mi przeszkadza: „odsuń się”, a potem praktykowanie tego samodzielnie z użyciem rąk, jakbyśmy kogoś przesuwali ze słowami: „zrób mi miejsce” jest dobrą codzienną praktyką (otwieramy dłonie, ściągamy łokcie do łopatek i wyrzucamy ręce przed siebie)

• SPONTANICZNOŚĆ w tańcu, bieganiu, śpiewaniu (dobrze w grupie, by oswoić schowane części siebie)

• MASAŻ: głęboka praca z pancerzem piersiowym, karkiem i podstawą czaszki: ożywianie ich i przywracanie czucia skamieniałym częściom.

• ZRZUCANIE Z PLECÓW- podstawowe ćwiczenie rozładowujące: wymach łokciami w tył jakbyśmy chcieli kogoś zwalić ze słowami: „złaź, daj mi żyć”

• WŚCIEKŁOŚĆ- jest celem do pracy terapeutycznej. Osoba z „hakiem” latami zatrzymywała swoją złość, ma więc całe pokłady wściekłości do wyrażenia. Terapeuta nie tyle potrzebny jest, by pomagać pomieszczać uczucia (zwykle osoba dobrze pomieszcza siebie) ale by przyjmować, kiedy osoba dotknie swojej złości i zacznie wyrażać wściekłość, by zostać wtedy z nią, z wpierającą obecnością: „masz do tego prawo”.

DZIECIŃSTWO.

DZIECKO POTRZEBUJE POWIEDZIEĆ NIE, ZANIM POWIE TAK. Szanujmy „nie” naszych dzieci. Ich potrzebę spontaniczności i kreatywności w ekspresji. Opuszczanie nie jest dobre, ale przytłoczenie bliskością i nie pozostawienie dziecku przestrzeni na samo stanowienie jest równie trudnym doświadczeniem. Spętanie symbiozą, brak zgody na oddalanie się dziecka, czyni niewolnika w dorosłym życiu.

I pamiętajmy zwieracze są gotowe do pracy, kiedy dziecko ma 2,5 roku. Nie zarządzajmy wydaleniem dziecka wcześniej. Za naszą iluzję władzy i wpływu płaci autonomia dziecka.
No a kupa to pierwszy akt WŁASNEJ kreatywności i rodzącego się poczucia sprawstwa- tak czuje maluch: „co ze mnie jest doskonałe”!


KOLUMNA: "Jestem ponad tym"



SCHODZĄC Z PIEDESTAŁU DOSKONAŁOŚCI…

Kolumna (nazywana również piedestałem) jest zawieszeniem, które Lowen widział w kobietach. Badając wiele osób, porównując dynamiki i historie życia, dziś nie mam wątpliwości, że jakkolwiek rzadziej, kolumna dotyczy również mężczyzn.

KTO MNIE TAM WSADZIŁ?!!!
Można by powiedzieć, że ochotników nie brakuje, by uczynić dziecko w jakimś aspekcie wyjątkowym. Piedestał budowany jest zwykle dla /z jednej części dziecka podczas, gdy inna jest odrzucana.

W kolumnie odrzucane jest to, co cielesne, czyli żywe, nieskontrolowane, w jakiś sposób zagrażające dorosłym lub przeszkadzające im. Często w otoczeniu będzie surowy, czyściutki, „święty” opiekun, gratyfikujący cichość, grzeczność i podległość, a piętnujący zabawę, swobodę, czy brudne kolana.
Dziecko szybko uczy się, że „tam na dole” czekają go tylko kłopoty. Wzrasta z poczuciem, że „tam” jest coś z nim nie tak. Czyni obserwacje, że jego przyjemność doprowadza ojca do szału, a mama się obraża kiedy robi, ósemkę sikając…Tak czy inaczej dziecko ustawi się PONAD KŁOPOTLIWYM CIAŁEM, czyniąc bezużyteczną, ZASTYGŁĄ kolumnę z tego, co na dole.

JAK ROZPOZNAĆ?
Głównym odcięciem w tym zawieszeniu jest talia: wąska, zaciśnięta, wyraźnie oddzielająca górę ciała od dołu.

I tak górna część ciała jest zwykle mało rozwinięta (odpowiednio: dziewczęca lub chłopięca), drobna, obkurczona, wątła. Jakby ktoś zatrzymał czas we wczesnym wieku nastoletnim. Natomiast głowa dumnie trzyma się na karku, z lekko uniesioną brodą i twarzą opatrzoną gładkością i niewzruszeniem, emanując komunikatem: „panuję nad wszystkim”.

Dolna część ciała jest zastygła bez przejawów żywotności. Możemy to zobaczyć na 2 sposoby: albo w postaci masywnych, ciężkich nóg, zwłaszcza ud, osadzonych często na nie adekwatnie szczupłych łydkach. Zwykle obrazu dopełniają rozbudowane biodra z nierównomiernym otłuszczeniem lub bardzo duża pupa, wyraźnie odstająca od reszty ciała. Można by powiedzieć, że ten obszar ciała będzie wołał nas jakimś rodzajem zagęszczenia czy zaskakującego zestawienia poszczególnych części ciała.

Ale kolumna może być też reprezentowana w postaci bardzo szczupłych, patykowatych nóg, które niczym dwie szczapy są wbite w ziemie, a na nich sztywno osadzony jest tułów.
Niezależnie od tego jaką formę obrało ciało, wrażenie jest to samo: „MOJE NOGI NIE SĄ DLA MNIE” i nie są moje. Ludzie opisują odczucia z nóg jako: dwie ciężkie kłody albo ołowiane pale, których nie można oderwać od ziemi, którym nie można zaufać i na prawdę się na nich oprzeć.

GÓRA LEPSZA OD DOŁU?
Osoba z tym typem zawieszenia, często świadomie, przypisuje górze ciała sprawczość, doskonałość, atrakcyjność, przeżywając dół ciała jako zwierzęcy, nieczysty, kłopotliwy jednym słowem wymagający skontrolowania. I właśnie temu służy odcięcie w tali, które jak najlepsze sznurowanie gorsetowe, oddzielna górę ciała od dołu, chroniąc ego, no właśnie przed czym…?

HISTERIA CZY JEDNAK HISTORIA?
Stojąc na piedestale uwaga skupiona jest głównie na nogach, ale to wspaniały odwracacz uwagi od głównego zagrożenia jakim jest miednica. To właśnie od uczuć z niej płynących ma nas chronić odcięcie w tali. (O miednicy napisałam 2 obszerne artykuły, linki znajdziecie Państwo na dole artykułu).

Miednica odbiera masę przeciążeń psychofizycznych właściwie przez wszystkie etapy rozwojowe dziecka. Typ zawieszenia, jakim jest kolumna, pokazuje głównie jak to, co impulsowe i cielesne było nie przyjęte, i kontrolowane. To jaka była odpowiedź otoczenia będzie determinować stosunek dziecka, a później dorosłego do Ja cielesnego. Jeśli jest ono przeżywane jako obrzydliwe czy wstrętne, albo zagrażające, albo kłopotliwe zostanie ono na wszelkie możliwe sposoby skontrolowane, wycofane z kontaktu i pozbawione czucia (jeśli chodzi o zaburzenia seksualne, często dzieje się to bardzo dosłownie: nie czuję siebie „tam”).

DOŚWIADCZENIE:
Proszę stanąć na prostych nogach. Zacisnąć uda i pośladki. Wciągnąć brzuch. Oddychać tylko do klatki. Co Państwo poczuli? Zwykle słyszę opisy: ciśnienie narastające w głowie, napieranie od środka ciała, tłocznię, która pompuje, ale nie znajduje ujścia. Pozostaje tylko wybuchnąć lub zemdleć, by doznać ulgi, by choć na chwilę przerwać mechanizm ładowania, bez możliwości adekwatnego rozładowania energii. Witamy w świecie kolumny, gdzie histeria stała się pomocnym rozwiązaniem konfliktu.

GDY ŻAR NIE MOŻE BYĆ SPOŻYTKOWANY….
emocjami spłonie głowa. Miednica jest centrum energetycznym, niezależnie jak to magicznie brzmi: tam wydalamy, tam mamy orgazm, tam rodzimy. Bardzo wiele się dzieje w tym obszarze. Doświadczenie powyżej polegało na zatrzymaniu ładunku energii (wyłącznie) mięśniowej, a zapewne po minucie pojawiło się PRZESUNIĘCIE ENERGI. Zrobiło się więcej na górze, gęściej, intensywniej, trudniej do pomieszczenia… Jeśli dodamy do tego aspekt psychiczny i działanie emocji, to można sobie wyobrazić jak ładunek trzymany w dole będzie szukał ujścia w górze. Zobaczymy intensywne płomienie objawowe w postaci: omdleń, krzyków, płaczu, guli w gardle, rumieńców, potów tzw.: histeria, która jest niczym innym niż próbą regulacji napięcia psychofizycznego. Gasząc, więc płomienie nie możemy zapominać o tlącym się żarze, który będzie szukał kolejnego momentu uwolnienia.

JAK SOBIE POMÓC?
David Bowie śpiewał „Let’s dance”, polecam let’s kick! Nic nie będzie dawało lepszych efektów w ożywieniu nóg i przywróceniu przepływu w miednicy jak kopanie (ulubione ćwiczenie Lowena każdego poranka do dziewięćdziesiątki).

Klasyczne w leżeniu na plecach z nogami prostymi w materac: 100, 200 ile w duszy gra, a właściwie na ile nieożywione ciało będzie miało pojemności, pamiętając o dźwięku.
Można kopać nogami zgiętymi. Można kopać w staniu w materace czy worek.
I można kopać w tył w czworakach: bardzo dobre na uwolnienie pupy!
Podrzucanie miednicy na materacach też będzie świetne.
Wszystko co przywróci życie w nogach i zdejmie trochę nadaktywności z tułowia i głowy, pozwalając na ponowne połączenie góry z dołem.

PO CO SCHODZIĆ Z PIEDESTAŁU?
Głównie dla lepszego dostępu do przyjemności, pozwoleniu sobie na niedoskonałość i doświadczenie namiętności. A ta jest bardzo cielesna:)!



STRYCZEK: "Opuścić ciało, by przetrwać"




"czy kiedy drzewo upada w lesie,
to czy wydaje jakiś dźwięk
skoro nie ma tam kogoś,
kto mógłby go usłyszeć„
T. Ogden

Historia, jaką niesie stryczek, to historia bardzo wczesnego opuszczenia. Dziś wiemy już, że to nie tylko pierwsze miesiące życia dziecka, ale też ostatnie miesiące ciąży oraz, to jak dziecko przyszło na świat, może determinować powstanie tego zawieszenia.

Opuszczenie jest tu rozumiane nie tylko relacyjnie. Opuszczając brzuch matki, dziecko opuszcza swój bezpieczny, znany mikrokosmos, na rzecz chłodnego, obarczonego grawitacją świata. To przejście progowe, wejście w obce i stymulujące, gdzie ratunkiem są ciepłe, obecne i przyjmujące ramiona opiekunów. Niezmienne, miękkie, dostępne… kojące zagrożenia płynące z nowej rzeczywistości. A zagrażać może wszystko, co jest ponad możliwości przetworzenia przez niedojrzały układ nerwowy niemowlaka.

Co w szczególności:
• ciężki poród
• wcześniactwo
• urazy, choroby okołoporodowe i związane z nimi procedury medyczne
• mama w depresji okołoporodowej
• brak mamy i brak wystarczająco dobrego INNEGO TRZYMAJĄCEGO
• wrogość, chłód, wycofanie „nowego Świata”
• brak dostrojenia do potrzeb nowo narodzonego

Człowiek szczególnie na tym etapie rozwojowym doświadcza siebie przez ciało, właściwie tylko przez ciało, inne kanały wymian zewnętrznego z wewnętrznym dopiero będą się wykształcać. To odczucia płynące z ciała jak: błogość, głód, spokój, chłód, ból, sytość są podstawowymi stanami wypełniającymi wszechświat dziecka, z czego pojemność na nie jest dość niska. Niemowlak nie może zostawać głodny czy pozostawiony sam sobie, to go nie sfrustruje, bo ten stan jeszcze się nie wykształcił. Na tym etapie niezaspokojone potrzeby, bardzo szybko stają się tsunami uczuciowym, zalewając dziecko lękiem przed unicestwieniem.

JAK TO SIĘ DZIEJE W CIELE?
Jeśli nie jestem w stanie czegoś przeżywać, nie mogę też nad tym w żaden sposób panować, muszę się od tego oddzielić. To co płynie z ciała staje się wrogie, zalewające, bo nieposkromione i tak ciało dziecka staje się dla niego największym zagrożeniem, na które jedyną DOSTĘPNĄ odpowiedzią jest ROZSZCZEPIENIE.

Pierwsza FRAGMENTACJA (SEGMENTACJA), za razem najsilniejsza to właśnie STRYCZEK, ODDZIELAJĄCY Ego od Ja cielesnego. Dziecko zamieszkuje w głowie, w świecie fantazji i intelektu. Człowiek wycofuje się z tego, co jest źródłem cierpienia - w tym wypadku jest to ciało, które w swojej odpowiedzi czuciowej reprezentuje chłód (zwykle emocjonalny) otoczenia.
Naturalnym odruchem jest odsunięcie się od tego, co nas przestrasza czy zadaje nam ból. To jest właśnie reakcja głowy. Przesuwa się do boku w stosunku do pozostałej części ciała, stając się jakby zewnętrznym, niezależnym obserwatorem w stosunku do fizycznej reszty: „to nie jestem Ja”, „mnie tam nie ma”….

SPĘKANA TAFLA LODU
Jeśli wyobrazimy sobie zacisk u podstawy czaszki, który jak pancerna łapa oddziela wszystko napływające z ciała do głowy, możemy odczuć siłę PĘKNIĘCIA. To pierwotne pęknięcie efektem domina, przeniesie się w dół fragmentując dalej całe ciało. Można by się zastanowić dlaczego ciepłe, miękkie ciało wytwarza napięcie typu „kruchy lód”. Dzieje się tak dlatego, że ciało w obronie przed zagrożeniem uruchamia całą sieć reakcji. Następuje spłycenie oddechu, co ogranicza ruchomość oraz procesy metaboliczne. W efekcie dziecko ZAMIERA, utrzymanie tego stanu dłużej z powoduje ZMROŻENIE ciała. Pęknięcia zapewniają oddzielenie części ciała od siebie, ograniczając możliwości kumulowania się ładunku uczuciowego oraz przekazywania go. Mięśnie się skracają, ciało sztywnieje dążąc do obkurczenia swojej powierzchni. I tak powstają kolejne pęknięcia. Ręce oddzielają się się od tułowia. Zaciśnięte stawy separują kolejne części ciała. Oczy wycofują się w głąb czaszki lub czujnie krążą po otoczeniu. Nadchodzi ZIMA, czas przetrwania.
Moje ciało przestaje być moje. Chłód nie jest już moim chłodem, ból moim bólem, pragnienia są czymś nieznanym. Ja cielesne zostaje zmrożone i po fragmentowane. Rzeczywistość ciała zostaje skontrolowana i podporządkowana ego, jego fantazjom, tworząc potężną ILUZJĘ:
„jestem bezpieczny tylko w głowie, im mniej czuję, tym lepiej”.

U DOROSŁEGO
Powstałe napięcie przesunie głowę lekko w bok, jakbyśmy z wyżyn umysłu z DYSTANSEM I NIECHĘCIĄ spoglądali na to brzydkie, fizyczne „coś” tam w oddali, na nizinach. Taka osoba często opisuje swoje ciało jako obce, utrudniające, zimne, sztywne, niepotrzebne. Zwykle o nie nie dba. Obsługuje je. Towarzyszące objawy somatyczne zmuszają do zwrócenia się w stronę ciała, ale zwykle wzmacnia to poczucie niechęci do Ja fizycznego, które zawodzi i jest kłopotliwe: „mi nic nie jest, to ono choruje”.

Taki stan utrzymuje się zwykle do momentu wejścia w relację. Doświadczana bliskość, intymność i dotyk stają się niepokojące, zagrażające lub budzące bliżej nieokreśloną tęsknotę. Człowiek czuje się poskładany z miliona kawałeczków lodu, często nie pasujących do siebie, których tylko sztywne trzymanie zapobiegnie nieodwracalnemu rozpadowi.

Życie skupione jest w głowie. Energia skumulowana w tułowiu, wycofana z obwodów tak, by zmniejszyć możliwość przyjmowania bodźców, ograniczając ich intensywność już na poziomie kontaktu. Stopy przyjmują kształt, jakby ziemia parzyła. Chcące się od niej oderwać palce są podkurczone, by zając jak najmniej miejsca. Oddech jest ledwo zauważalny.

Na szczęście stryczek w takiej sile nie jest częsty, ale już wiele osób w sytuacji stresu, zagrożenia, ekscytacji nieświadomie przyjmie pozycję stryczka. Poczuje znajomy rodzaj zmrożenia w ciele, zwykle nieświadomie oddalając się od siebie cielesnego, by w taki sposób skontrolować pojawiające się uczucia.

INNI
Kiedy mamy taką osobę w bliskiej relacji, żyjemy w poczuciu stałego dobijania się do niej. Czujem się za ciepli, za dotykalscy, przekraczający bliskością. Z czasem mamy ochotę potrząsnąć nią: „hej, jesteś tam?”.

JAK SOBIE POMÓC?
Niezależnie jaką formę pracy wybierzemy w przywracaniu czucia ciału, ma to dziać się WOLNO, z równoczesnym OSWAJANIEM i zwiększeniem TOLERANCJI na przejawy życia w ciele.
Żywotność jest zagrażająca przy tym zawieszeniu, ego będzie w wielkim niepokoju w kontakcie z głębszym oddechem, szybszym biciem serca, rozlewającym się ciepłem. AMBIWALENCJA jest naturalną reakcją na proces rozmrażania ciała. Rozmrozi się wszystko, również to co wyparte: przerażenie, rozpacz czy wściekłość. Dlatego tak ważne są:

3 POZIOMY PRACY prowadzone równocześnie:
• uziemienie przestraszonej głowy,
• ożywianie ciała ze stałym sprawdzaniem jakości uziemienia,
• zwiększanie możliwości rozpoznawania i pomieszczania otwierających się uczuć.

Czyli kiedy się trochę ożywimy, zwróćmy się natychmiast do Ego sprawdzając czego ono potrzebuje. Pozwalajmy sobie czuć co przychodzi, nie zamieniając tego we wrogie fantazje na temat tego, co przychodzi.

Głębszy oddech jest pierwszą praktyką do badania naszej reakcji na zwiększenie poziomu żywotności. Dopiero potem samo uziemienie.
Rozpocznijmy od doświadczania własnego dotyku, dopiero później sprawdźmy jak to jest w kontakcie z drugą osobą.

Zasada IM WOLNIEJ, TYM SZYBCIEJ jest tu najlepszą wskazówką.
I jeszcze jedno. Po zimie zawsze przychodzi WIOSNA!



STRACH NA WRÓBLE (KRZYŻ): "Czy jest ktoś dla mnie?"



KRZYŻ: KIEDY CIERPIENIE ODBIERA ZMYSŁY.

Być może część z Państwa doświadczyła momentu, kiedy patrząc w oczy drugiego człowieka, doznajemy przeszywającego ukłucia bólu. Przez tę mikro sekundę, kiedy dusza spotyka duszę, ogarnia nas rozpacz i beznadzieja osoby, z którą wymieniliśmy spojrzenie. Łzy napływają do oczu, zabiera oddech i z przestrachem otrząsamy się z tego stanu, uspakajając się, że to była tylko iluzja. Oczywiście zawsze możemy wszystko relatywizować, ale możemy też uznać siłę neuronów lustrzanych i gotowość serca do kontaktu z drugim człowiekiem wraz z tym co niesie w sobie. Możemy też pomyśleć, że być może spotkaliśmy właśnie kogoś z zawieszeniem „krzyż” zwanym inaczej „strach na wróble”.

Informację o tym zawieszeniu zbierałam przez ostatnią dekadę. Po pierwsze z racji tego, jak skąpe są opisy w książkach Lowena, po drugie, że „krzyża” jest stosunkowo mało wśród nas, zwłaszcza w pełnej formie. Jest jeszcze jedna kwestia: dynamika tego zawieszenia łączy w sobie jakości: haka, wieszaka i oczywiście stryczka. To nie ułatwiło sprawy w klaryfikacji, co jest tak naprawdę jakościami „krzyża”.

BÓL A CIERPIENIE.
Ból jest wpisany w proces życia. Na potrzeby tego opracowania rozróżniam ból jako intensywny stan przejściowy i cierpienie, jako skutek długofalowy, doznawanego bólu, często nasilony przez brak wystarczająco wspierającego Otoczenia.

Kiedy przywołamy w pamięci pobieranie krwi, jest to nieprzyjemne uczucie, z chwilowym bólem ukłucia, które nie zostaje w nas na zbyt długo. Jeśli jednak wejdziemy w sytuację, kiedy osoba pobierająca, nie mogąc znaleźć naczynia wkuwa się po raz 3, 4, 5, siła naszej reakcji jest odruchowa. Wstrzymujemy oddech, napinamy mięśnie, odwracamy wzrok. Poziom naruszenia, jakie odczuwamy, wymaga od nas determinacji i siły woli byśmy pozwolili dalej na kontynuowanie. Niektórzy z nas zemdleją. Inni się zezłoszczą. Część ucieknie. Ale każdy z nas będzie próbował poradzić sobie szukając: „WYJŚCIA Z SYTUACJI”.

I to właśnie możliwość WYBORU odciąża całą sytuację, czyniąc ją dyskomfortową, ale nie traumatyzującą.

PIERWSZY POZIOM: czynniki trwale naruszające ciało.
• Ciężka choroba fizyczna, kiedy intruzywność leczenia przekracza możliwość pomieszczenia. Jeśli myślimy o małym dziecku, to wszytko co będzie robione na ciele, będzie doświadczane jako robione „na mnie”. Dziecko nie umie się jeszcze racjonalnie oddzielić od ja cielesnego. Każdy ból, unieruchomienie, przytrzymanie może być przeżyte jako naruszające.
• Przemoc i nadużycia seksualne, uwikłane dodatkowo w poczucie zależności od sprawcy przy jednoczesnym braku osoby, do której można byłoby się zwrócić.
• Wypadki z utratą części ciała lub wypadnięciem funkcji, długotrwałe unieruchomienie, nadmierna ekspozycja w słabości.

Wymienione wyżej sytuacje są tylko przykładami, w jakich okolicznościach może powstać krzyż. Można by powiedzieć:

CIERPIENIE FIZYCZNE + UWIKŁANIE + OPUSZCZENIE = KRZYŻ

DRUGI POZIOM: utrata nadziei.
Ciało umęczone bólem jest wystarczającym powodem do oddzielenia się od niego. Każdy z nas ma doświadczenie, kiedy coś nam dokucza i poczucie ulgi, kiedy to mija. Gdy ciężko, przewlekle chorujemy, kiedy doznajemy traum, ulga nie następuje, albo następuje za rzadko w stosunku do odczuwanego bólu. Wraz z brakiem ulgi następuje powolne obumieranie nadziei. Wyjścia ewakuacyjne niebezpiecznie się oddalają, a poczucie wpływu (wyboru) zanika. Co więcej na jakimś poziomie konieczny jest stan pogodzenia się ze wszystkim, co nas spotyka, bo jeśli jest to leczenie, to dla naszego dobra. A jeśli jest to sytuacja z bliską nam osobą, równocześnie nadużywającą nas, to zwyczajnie z lęku przed odwetem i utratą. Ten ŁYKNIĘTY KONFLIKT zawiesza się w nas rozpościerając ramiona i przytwierdzając w środku stan cierpienia.

WEWNĘTRZNE UKRZYŻOWANIE.
Dochodzi więc do sytuacji, kiedy z jednej strony doświadczamy cierpienia, a z drugiej strony nie widzimy dla siebie ratunku. Można by powiedzieć, że wewnętrznie jesteśmy przybici do cierpienia, a każda próba sprzeciwu wobec sytuacji oznacza utratę życia lub utratę obiektu, co dla dziecka właściwie jest zbliżonym doświadczeniem. Zarówno leczenie jak i opiekun są przeżywani jako sytuacja bez wyjścia, gdzie nie ma możliwości sprzeciwienia się.

Doświadczana przemoc staje się uprawniona wewnątrz i nie można przeciw niej wystąpić. Narasta impuls do oddania doznanego cierpienia, który natychmiast jest jeszcze mocniej zatrzymywany w sobie, z lęku przed napływającymi morderczymi impulsami. To są graniczne doświadczenia, które nie bez powodu opisywane są jako: „utrata zmysłów”, czy „lęk przed szaleństwem”.

DYNAMIKA CIAŁA: dlaczego krzyż?
Powstają dwie belki napięciowe, które podtrzymują, a zarazem kontrolują resztę bezwładnego ciała. Pozioma wzdłuż łopatek i pionowa wzdłuż prostowników grzbietu. To jest system napięć, który pozwolił przetrwać i równocześnie to, co dziś nie pozwala puścić i żyć. Możemy mieć takie wrażenie jakby ciało miało osunąć się w dół. A jednocześnie czujemy, że w środku jest jakiś drąg, na którym to wszystko wisi: opadająca głowa, lekko pochylona w bok i oczy, które nadludzkim wysiłkiem będą patrzeć w górę wołając do otoczenia: „CZY KTOŚ MI POMOŻE”, „JA JUŻ NIE MOGĘ, RATUNKU”

CIAŁO W KONFLIKCIE:
W diagnozie, kiedy czytamy ciało szukamy między innymi sprzecznych jakości tzw.: REPREZENTACJI KONFLIKTOWYCH. Krzyż jest świetnym przykładem na to, jak różne, niezależne dynamiki zamknięte są w jednym systemie, jakby dany człowiek miał części z różnych osób. W tym zawieszeniu takich reprezentacji jest co najmniej kilka, co wskazuje na siłę i głębokość ścierających się konfliktów, a więc też intensywność cierpienia w życiu.

JAK SOBIE POMÓC?
Przede wszystkim w terapii. Nie polecam tu pracy samodzielnej, bo poziom bólu doświadczonego w opuszczeniu, a nie rzadko w uwikłaniu jest w moim poczuciu zapisem możliwym do otwierania w towarzyszeniu wspierającej i rozumiejącej poziom doznawanego cierpienia osoby. Puszczanie tego bólu oznacza również dopuszczanie morderczych impulsów i stworzenie przestrzeni na wyrażenie ich.

TOWARZYSZENIE W CHOROBIE:
Dzieciom, dorosłym, starszym… Mało mówimy w Polsce, że nie ma konieczności cierpienia z bólu. Sam ból to dość. Wręcz przeciwnie, mam poczucie, że cierpienie jest nadal gloryfikowane.
Niewielu jest jeszcze specjalistów zajmujących się zmniejszeniem bólu w chorobie. Zdaje się też, że jest małe przyzwolenie na dostępność środków, tak radykalnie poprawiających jakość życia w bólu. Kiedy myślę o pacjentach neurologicznych czy onkologicznych ogarnia mnie bezradność na to, że są narażani na skalę bólu, która dziś możliwa jest do zmniejszenia. Cóż „domaganie się” wydaje się nadal właściwym słowem w dbaniu o jakość życia naszych chorych.

DZIECKO W BÓLU
Dziecko wobec bólu jest zupełnie bezradne, niezależnie fizycznego czy psychicznego.
To, co bez wątpienia będzie czynnikiem chroniącym, to by nie dochodziło do opuszczenia, gdy dziecko choruje. O tym czy krzyż się zawiesi (poza poziomem doświadczonego bólu) decyduje też jakość wsparcia i obecności przy dziecku w czasie jego cierpień: i tych malutkich, i tych wielkich.

KRZYŻ W DOROSŁOŚCI.
Utrata, złamane serce, żałoba, ciężka choroba to sytuacje gdzie w każdym z nas dynamika krzyża może się uaktywnić, niezależnie od zwieszenia wyjściowego. Kiedy rozpoznajemy w sobie tendencję do beznadziei, zapadania i gdy myśli o śmierci są i dają ulgę, krzyż wita do naszych drzwi. Zatroszczmy się wtedy o siebie szczególnie. Nie w samotności, zdecydowanie w towarzystwie, które nas wtedy uniesie. Choćby dosłownie.

WIESZAK: "Nie będę się bać!



DZIEŃ DOBRY MÓJ WIESZAKU!
Jak przyjąć nie przyjęte.

Wieszak jest najczęściej spotykanym typem zawieszenia emocji, chętnie łączącym się w pary z innymi zawieszeniami.
Wieszak jest odpowiedzią na zderzenie konfliktowe między uczuciami strachu, który każe zamierać i się wycofać, a złością, która pcha do obrony czy ataku.
Te dwa przeciwstawne uczucia, „unieruchamiają” osobę czyniąc ją bezsilną, a z czasem nieświadomą działających w niej sił. To właśnie tworzy stan zawieszenia, który manifestuje się w ciele, co nie znaczy, że jest uświadomiony.

JAK TO SIĘ DZIEJE?

STRACH- PIERWSZA SIŁA.
Kiedy dziecko jest przestraszone, wstrzymuje oddech i zamiera. Jego oczy rozszerzają się ze zdziwienia, a potem przerażenia. Napływa też fala smutku, bo boję się tego, kogo kocham. Gardło jest ściśnięte milczeniem. Lęk zabiera nogi. Cała aktywność ciała ZOSTANIE PODCIĄGNIĘTA DO GÓRY, zgodnie z atawistyczną reakcją „zjeżania” wszystkiego co można.
Nikt nie lubi się kogoś bać! Strach wywoła:

ZŁOŚĆ I SPRZECIW- DRUGA SIŁA.
Przestraszone oczy zostaną opatrzone gniewnym ściągnięciem brwi i czoła. Napływająca fala sprzeciwu, zacznie napierać na gardło i zostanie zatrzymana zatrzaskiem zaciśniętych żwaczy. Głowa wysunie się do przodu. Narastający ładunek złości ściągnie mięśnie rąk, podkurczając palce dłoni w stronę zaciśniętych pięści. Nogi będą napięte jak sprężyny, zabierając stopom pełny kontakt z ziemią. GOTOWOŚĆ.

STARCIE.
Siły lęku i złości zaczną się ścierać. Zwykle strach „przed” jest większy niż złość „do”. Całe ciało zewrze się, by zatrzymać falę sprzeciwu znajdując się tym samym w IMADLE uczuć konfliktowych. Naturalnym jest, kiedy dziecko całym sobą protestuje. Gdy mamy już doświadczenie stłumionego sprzeciwu, kolejne próby narażałyby na jeszcze większy lęk: czy to przed stratą czy karą. Rozwiązaniem konfliktowym staje się zatem powstrzymywanie i zaprzeczanie uczuciom.
I tak powstaje dorosły „lękiem podszyty” i w gniewie zatrzymany. To podszycie jest mocno obecne i równie mocno zaprzeczone.

U DOROSŁEGO.
Ramiona i barki są uniesione do góry, głowa wysunięta do przodu, klatka niczym tarcza napięta, ustawiona wdechowo, mars na czole dopełnia informacji:
„Nie będę się bać” i równocześnie „nawet nie próbuj”.
Takie osoby deklarują, że boją się tylko w ekstremalnych sytuacjach, co stanowi nieświadome rozwiązanie konfliktowe. Przecież jeśli nie ma się czego bać, nie ma się też na co złościć, a tym bardziej gniewać. W taki sposób oba uczucia zostają „pogodzone”.

JAK PRACOWAĆ Z WIESZAKIEM
Dla każdego zawieszenia UZIEMIENIE jest podstawową praktyką ściągającą nadmiar energetyczny, który jest w górze ciała w dół.
Ustawione lękowo ramiona i zatrzymany tam ładunek złości, zapieczonej w gniew, będzie dobrze reagować na każdy ruch rękami w dół. Uderzanie pięściami w łóżko czy w poduszki czy nawet w powietrze będzie adekwatną praktyką. Ważne w DÓŁ, nie przed siebie. Słowa takie jak: NIE; BAŁEM SIĘ CIEBIE; NIE MASZ PRAWA; mogą być pomocne w wyrażaniu sprzeciwu i zbliżaniu się do zawieszonych uczuć.

JAK ZACZĄĆ?

• UŚWIADOMIĆ.
Jeśli słyszycie Państwo komentarze: „co jesteś taki spięty”, „no puść te ramiona”, „ale masz groźną minę” to może warto wpuścić na chwilkę dłużej myśl, co też Ci ludzie we mnie widzą. I może dobrze jest pójść do lustra i popatrzeć na siebie, zwłaszcza przed i po uziemieniu.

• PRZYJĄĆ OBECNOŚĆ WIESZAKA DZIŚ,
z otwarciem na treści, które wynikają z tego zawieszenia i są częścią MOJEJ historii.

• POCZUĆ.
Zgłaszany dyskomfort „no nie mogę opuścić ramion, próbuję, ale one się nie słuchają” daje dobry wstępny moment rozpoznania czuciowego. Proponuję sprawdzić jak będzie kiedy 20 razy machniemy pięściami w dół, ze słowem „nie”! Być może pierwszy raz od lat poczujecie Państwo, że ręce ważą i poczujecie ten słodki ciężar ramion, które zaczęły podlegać grawitacji i spływać w dół. To właśnie zawieszenie puszcza.

• ŁĄCZYĆ.
Zacząć obserwować: kiedy budzi się mój wieszak, na jakie sytuacje i co ja wtedy czuję albo czego nie mogę czuć?

• ROZPOZNAĆ KONFLIKT:
Jakim siłom podlegam, co jest moim wewnętrznym starciem, co odtwarzam?
Do tego pomocna jest już terapia.

Gdy ktoś jest przestraszony, a nie czuje tego jest w stanie zawieszenia.
Gdy ktoś się złości, a zaprzecza temu jest w stanie zawieszenia.

Odwiesić się nie jest łatwo, ale zdecydowanie jest to możliwe!


Autor: Marzena Barszcz

WROTYCZ na kleszcze i inne robaki. Właściwości i zastosowanie wrotyczu ...